„Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»”. (Łk 24,30-32)
Przez cały rok liturgiczny, a zwłaszcza w Wielkim Tygodniu i w Tygodniu Paschalnym, Pan jest z nami w drodze i wyjaśnia nam Pisma, pozwala nam zrozumieć tę tajemnicę: wszystko mówi o Nim. Powinny od tego zapałać także nasze serca, aby mogły się otworzyć również nasze oczy. Pan jest z nami, pokazuje nam prawdziwą drogę. Podobnie jak dwaj uczniowie poznali Jezusa po łamaniu chleba, tak dziś po łamaniu chleba także my poznajemy Jego obecność. Uczniowie z Emaus poznali Go i przypomnieli sobie chwile, w których Jezus łamał chleb. To łamanie chleba każe nam myśleć właśnie o pierwszej Eucharystii, sprawowanej w kontekście Ostatniej Wieczerzy, gdzie Jezus podzielił chleb i w ten sposób zapowiedział swoją śmierć i swoje zmartwychwstanie, dając uczniom samego siebie. Jezus łamie chleb także z nami i dla nas, uobecnia się z nami w Świętej Eucharystii, daje nam samego siebie i otwiera nasze serca. W Świętej Eucharystii, w spotkaniu z Jego Słowem także my możemy spotkać i poznać Jezusa, przy tym podwójnym Stole Słowa oraz konsekrowanego Chleba i Wina.
(Benedykt XVI, Audiencja generalna, 26 marca 2008)
Łukasz pisze, że uczniowie rozpoznali Jezusa dopiero wówczas, kiedy łamał dla nich chleb i im go podawał. To uderzające w Ewangelii, że posiłek jest uprzywilejowaną okazją do rozpoznania Jezusa. Tutaj, w Emaus, podczas łamania chleba otwierają się uczniom oczy. Również objawienie nad Morzem Tyberiadzkim dokonuje się w powiązaniu z posiłkiem. Św. Jan opowiada, że znajdowały się tam rozżarzone węgle, na których leżały ryby i chleb. I rzekł do nich Jezus: „Chodźcie i posilcie się”, i wziął chleb, i podał im — podobnie i rybę (J 21,9–13). Łukasz mówi, że Jezus zapytał uczniów, którzy jeszcze nie wierzyli, że to On: „Macie tu coś do jedzenia?”. „Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich” (Łk 24,42–43).
Jezus daje się poznać przy posiłku. Jeżeli Łukasz i Jan skupiają naszą uwagę na tym szczególe, to czynią tak dlatego, abyśmy zrozumieli, że w pierwszym rzędzie to w czasie eucharystycznej wieczerzy poznajemy Jezusa. Tam spotykamy Go w całej Jego Boskiej i ludzkiej rzeczywistości. Tam też widzimy, kim On jest. Jest tym, który się ofiaruje i samego siebie daje jako chleb. On jest miłością.
W każdej Mszy świętej możemy rozpoznać Jezusa. Dla nas, wierzących, to nie powinno być trudne. Jest o wiele łatwiejsze, niż było dla uczniów w Emaus. Jednak dla Jezusa trudne i bolesne musi być to, że nie jest przez nas rozpoznawany jako Bóg i jako Miłość.
To niepojęte, że Bóg mógł się od nas uzależnić. Jest obecny w Eucharystii, czeka na nas, jest do naszej dyspozycji. Puka do drzwi, cały czas przychodzi, ale wszystko zależy od tego, czy zechcemy stawić się i spotkać Go. W ostateczności to my decydujemy o tym, czy nie przychodzi na darmo.
(W. Stinissen OCD, W drodze do Emaus, „W drodze” nr 4/2001)