„Co do mnie, to nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata”. (Ga 6,14)
„Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrysus. Choć nadal prowadzę zycie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”. (Ga 2,19-20)
Kim jest Jezus Chrystus? Jest Synem Bożym, który przyjął życie ludzkie w jego doczesnym skierowaniu w stronę śmierci. Przyjął konieczność śmierci. Groziła Mu ona kilkakrotnie zanim ostatecznie Go dosięgła… Chrystus jest Tym, który przyjął całą rzeczywistość ludzkiego umierania. I właśnie dlatego jest Tym, który dokonał zasadniczego przewrotu w rozumieniu życia. Ukazał, że życie jest przejściem nie tylko do granicy śmierci, ale także do nowego życia. W ten sposób krzyż stał się dla nas najważniejszą katedrą prawdy Bożej i ludzkiej. Wszyscy powinniśmy być - naocznie i zaocznie - wychowankami tejże katedry. Zrozumiemy wówczas, że krzyż jest także kołyską nowego człowieka.
Ci, którzy są Jego uczniami, w ten sposób patrzą na życie, w ten sposób je pojmują. W ten sposób uczą pojmować innych. Takie znaczenie życia wyciskają na całej doczesności: na moralności, na twórczości, na kulturze, polityce i ekonomii… Takie rozumienie życia nadaje dopiero pełną wagę wszystkim sprawom doczesności, otwiera ich pełny wymiar w człowieku. Natomiast jedno jest pewne. Takie rozumienie życia nie pozwala człowieka zamknąć w sprawach doczesności, nie pozwala go podporządkować bez reszty. Stanowi o jego wolności.
(Jan Paweł II, 5 kwietnia 1979 r.)
„Nadeszła godzina uwielbienia Syna Człowieczego” – mówi Jezus (J 12,23). Jak i kiedy będzie uwielbiony? Czy przez zmartwychwstanie w poranek wielkanocny? Nie przede wszystkim i nie tylko wówczas. W Ewangelii według św. Jana Jezus wyraźnie zostaje uwielbiony już na krzyżu. Kiedy Jezus myśli o tej chwale, jaką Ojciec chce Go otoczyć, myśli o śmierci. Jest ziarnem pszenicznym, które wpadłszy w ziemię obumiera i wydaje plon obfity.
Jezus nie okazał jeszcze całej swej miłości. Z krzyża okazuje miłość „największą” (J 13,1). Tutaj zostaje uwielbiony, tutaj objawia się niepojęta miłość Jego i Ojca.
Cała tradycja chrześcijańska pokazuje nam, że dopiero kiedy spoglądamy na krzyż, możemy dostrzec coś z chwały Bożej. Wszystkich świętych fascynował krzyż. Sam Jezus mówi: „Kiedy zostanę wywyższony nad ziemię – a ma na myśli: wyniesiony na krzyż – wszystkich pociągnę do siebie” (J 12,32). Krzyż otwiera na oścież bramy nieba. Na krzyżu oglądamy coś z chwały miłości.
Kiedy w Wielki Piątek klękamy u stóp krzyża i całujemy stopy Ukrzyżowanego Pana, doprawdy nie jest to pusty gest. Klękamy przed Tym, który dzięki wywyższeniu na krzyżu świeci całym swoim blaskiem.
Gdybyśmy częściej spoglądali na krzyż, to zaniechalibyśmy każdej myśli będącej oskarżaniem Boga o to, że nie troszczy się o nas. Byłoby niemożliwe, byśmy twierdzili, że nas opuścił.
(W. Stinissen OCD, Dziś jest dzień Pański, Poznań 2002, s.97)