„Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi”. (1 Kor 15,3-8)
Od kiedy Chrystus zmartwychwstał, przyciąganie miłości jest silniejsze od przyciągania nienawiści; siła przyciągania życia jest silniejsza od siły przyciągania śmierci. Czyż nie taka jest rzeczywista sytuacja Kościoła wszystkich czasów? Stale ma się wrażenie, że powinien on zatonąć i stale jest on ratowany. Św. Paweł opisał tę sytuację w tych słowach: „Jesteśmy... niby umierający, a oto żyjemy” (2 Kor 6,9). Zbawcza dłoń Pana podtrzymuje nas i dlatego możemy śpiewać już teraz pieśń ocalonych, pieśń nową zmartwychwstałych: Alleluja!
(Benedykt XVI, Wigilia Paschalna, 11 IV 2009 r.)
„Zmartwychwstałem i jestem zawsze z tobą”. To zapewnienie Jezusa realizuje się przede wszystkim w Eucharystii; to w każdej celebracji eucharystycznej Kościół i każdy jego członek doświadczają Jego żywej obecności i cieszą się całym bogactwem Jego miłości. W sakramencie Eucharystii zmartwychwstały Pan oczyszcza nas z naszych win; karmi nas duchowo i napełnia nas mocą, byśmy sprostali ciężkim próbom egzystencji i walczyli z grzechem i złem. On jest pewnym wsparciem naszego pielgrzymowania ku wiecznemu mieszkaniu w niebie. Maryja Panna, która przeżywała u boku swego boskiego Syna wszystkie fazy Jego misji na ziemi, niechaj pomoże nam z wiarą przyjąć dar Wielkanocy i sprawi, byśmy byli wiernymi i radosnymi świadkami zmartwychwstałego Pana.
(Benedykt XVI, Regina caeli, 13 IV 2009 r.)
Kiedy Jezus staje pośród uczniów, przychodząc przez zamknięte drzwi, oni myślą, że przybył do nich z zewnątrz, a potem znowu ich opuści. Lecz Jezus jest z nimi przez cały czas. On tylko czasami zapala światło, aby zobaczyli Go mniej więcej tak samo, jak wówczas, kiedy żył pośród nich. Po chwili nieopisanego, uszczęśliwiającego bycia razem, światło znów gaśnie. Bycie razem trwa nadal, ale już w ciemności albo – mówiąc własciwiej – w świetle wiary.
Jezus po swoim zmartwychwstaniu wielokrotnie ukazuje się uczniom właśnie dlatego, aby przyzwyczaić ich do tej nowej formy obecności. Ukazując się im w widzialnej postaci, to znów w niewidzialnej, ćwiczy niejako ich spojrzenie wiary. Kiedy potem po czterdziestu dniach znika sprzed ich oczu, uczniowie są na tyle silni w wierze, że nie potrzebują już zewnętrznych zmysłów, by rozpoznać Pana.
Chrześcijanin posiada nie tylko zmysł zewnętrzny, ale i wewnętrzny – zmysł wiary. Za jego pośrednictwem może postrzegać obecność Chrystusa zawsze i wszędzie. Dzięki zmysłowi wiary wiesz, że miłość Chrystusa ogarnia cię ze wszystkich stron, wiesz, że toniesz w morzu światła i miłości.
Największe ludzkie ciepienie – samotność – zostało definitywnie zwyciężone przez zmartwychwstanie Chrystusa. „Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą” – mówi stara antyfona na wejście w liturgii mszy św. wielkanocnej.
(W. Stinissen OCD, Dziś jest dzień Pański, Poznań 2002, s.113)