Jestem ubogi… a posiadam wszystko (por. 2 Kor 6,10)


Pan skarży się na bogaczy, że znajdują swoją pociechę w obfitości dóbr (Łk 6,24). „Pyszny goni za potęgą ziemską, natomiast ubogi w duchu szuka Królestwa niebieskiego”. Powierzenie się Opatrzności Ojca niebieskiego wyzwala z niepokoju o jutro. Ufność pokładana w Bogu przygotowuje szczęście ubogich. Oni będą widzieć Boga (KKK 2547).

Chyba najtrudniej jest wierzyć, że Bóg może również spożytkować i przemienić naszą wewnętrzną nędzę. Jednak to właśnie ona może stać się najwierniejszą służebnicą Boga.
„Pan Bóg kocha pokorę tak bardzo, że niekiedy dopuszcza grzechy ciężkie. Dlaczego? Dlatego, że Ci, którzy je popełnili i żałują tego, pozostają pokorni. Pokusa traktowania siebie jak małego świętego albo małego anioła znika, kiedy się ma świadomość popełnienia grzechu ciężkiego”. (Jan Paweł I, audiencja 06.09.1978)
Dopust Boży ogarnia wszystko w całej pełni i nic się tutaj nie wymknie, nawet grzech znajdzie właściwe dla siebie miejsce, tak i nasze zawierzenie powinno być tak całkowite, że nasz niepokój, nasze zmartwienia i nasze pokusy zostaną ogarnięte Jego Opatrznością i znajdą w niej swoje miejsce. Nawet nasze zmartwienia nie muszą być źródłem naszego zmartwienia. Nigdy nie zdołamy żyć w pełni pokoju. „Kiedy Bóg czasami odbiera ci spokój, pozwól by i to, tak jak i wszystko inne potoczyło się swym torem. Bóg zawsze będzie Bogiem i to wystarczy” (J.P. de Caussade SJ)
Czy Bóg może nas sprowadzić na bezdroża? Czy to nie śmieszne myśleć, że czegoś nam brak, że ktoś lub coś może nam rzucać kłody pod nogi? Bóg wie dobrze czego nam potrzeba, wszystko, co nam daje jest dokładnie dostosowane do naszych potrzeb. On jest tym jedynym, który zna nasze  rzeczywiste  potrzeby. Kiedy zgłaszamy pretensje to dzieje się tak z powodu naszych  wyimaginowanych  potrzeb.
Kto prawdziwie pozwala się Bogu prowadzić, ten podąża prostą drogą. Oszczędza przez to ogromnie dużo czasu i wysiłku. Większość z nas, chrześcijan, angażuje znaczną porcję swej energii na walkę z Bogiem. Z chwilą zaniechania tej walki zostaje uwolniona ogromna ilość energii. Nagle człowiek zaczyna się poruszać o wiele szybciej i jest radośniejszy. Bunt wobec życia i jego okoliczności jest powodem walki wewnętrznej, która jest pierwszą i najważniejszą przyczyną nieszczęścia człowieka. Kiedy ta walka ustanie, wszystko stanie się lżejsze. Wtedy nie ma już miejsca na frustrację. Frustracje rodzą się wówczas, gdy nie otrzymujemy tego, czego jak się nam zdaje, potrzebujemy, kiedy coś dzieje się niezgodnie z naszymi oczekiwaniami. Kto ufa, że Bóg wszystkim kieruje, ten nigdy nie wpadnie we frustrację. Jeżeli czegoś nie otrzymał, to wie, że tego mu nie potrzeba. Jeśli czegoś oczekiwał i to się nie spełniło, to dochodzi do wniosku, że w takim razie nie to było mu pisane. Nie czuje się rozczarowany, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Samo w sobie może takie nie jest, ale mieści się w „orbicie Boga”.
„Miłować Jezusa Chrystusa im bardziej jest się słabym, bez pragnień, bez cnót. Ważne jest, aby być właściwie nastawionym na Miłość, która ma strawić, przeobrazić, pochłonąć nas. Aby być na nowo otwartym, dyspozycyjnym, wystarczy jedno pragnienie, aby stać się darem ofiarnym. Ale trzeba się absolutnie zgodzić na to, by zawsze pozostawać małym, bezsilnym i ubogim”. (fragm. listu nr 197 św. Teresy od Dzieciątka Jezus)

(por. W. Stinissen OCD, Ojcze, Tobie zawierzam, Kraków 19943, s.33-37)       pobierz plik



Dlaczego mamy przyzywać Maryję?


Konrada z trzeciej części Dziadów przed ostatecznym upadkiem uratowało jedynie to, że jego apostazja nie była ostateczna, gdyż - jak go bronił Archanioł przed Bożą sprawiedliwością – „on szanował imię Najświętszej Twej Rodzicielki”. Wszystko zaczęło się od bluźnierczej piosenki Jankowskiego, w której natrętnie powtarzały się imiona „Jezus, Maryja”. Uraziło to religijne uczucia Konrada, mimo że uważał się przecież za niewierzącego:
Słuchaj, ty! - tych mnie imion przy kielichach wara.
Dawno nie wiem, gdzie moja podziała się wiara,
Nie mieszam się do wszystkich świętych z litaniji,
Lecz nie dozwolę bluźnić imienia Maryi.
Spojrzenie to stanowi refleks popularnej idei mariologicznej - że cześć dla imienia Maryi chroni przed zabłąkaniem ostatecznym i stanowi nawet dla największych grzeszników rękojmię zbawienia wiecznego.
Dlaczego tak jest? Żeby się nawrócić, trzeba mieć w sobie bodaj odrobinę potencjalności na łaskę Bożą. Otóż można zapytać: dlaczego ową resztkę potencjalności na łaskę miałaby stanowić cześć dla Matki Bożej? Na to pytanie odpowiedziałbym następująco: Grzesznik swoim złym życiem neguje zarówno Boga, jak świat Boży. Jeśli jednak zachowa cześć dla najlepszej cząstki Bożego świata, dla Matki Bożej, znaczy to, że nie odrzucił jeszcze całkowicie ani Boga, ani Bożego świata: Maryja jest bowiem miejscem najpełniejszej obecności Boga w stworzeniu, a zarazem najwspanialszym świadectwem, że świat jest Boży.
We wspomnianej galerii grzeszników Konrad wyróżnia się tym, że obciążają go nie tyle złe czyny, co niewiara i pycha. Starzy kaznodzieje naiwnie utożsamiali grzech ze świadomym przekroczeniem prawa Bożego. Konrad jest grzesznikiem już nowych czasów, które są prawie nieświadome swojej grzeszności. Jego grzech nie polega na tym, że brak mu szlachetności lub poświęcenia, ale na tym, że jest szlachetny i poświęca się, kierując wyłącznie własnym rozumem, zapominając o tym, że świat jest Boży. Grzech ten ściągnąłby go w otchłań lucyferyczną. Na szczęście Konrad nie do końca zapomniał o tym, że świat jest Boży: „on szanował imię Najświętszej Twej Rodzicielki”. I to go uratowało.
(por. J. Salij, Rozpacz pokonana, Poznań 1998, s.227nn)

Teresa [od Dzieciątka Jezus] żyje w wielkiej zażyłości z Maryją, jak dziecko ze swoją matką. „Najświętsza Panna zaś okazuje mi, że się nie gniewa, chroni mnie zawsze, jak tylko Ją wezwę. Jeśli nachodzi mnie niepokój czy też mam jakiś kłopot, to od razu zwracam się do Niej i zawsze, jak najczulsza z Matek, zajmuje się moimi sprawami”.
Będąc mistrzynią nowicjuszek, Teresa żyje blisko Maryi i pozwala, by Ona ją inspirowała przy rozwiązywaniu małych problemów, z jakimi zwracają się do niej nowicjuszki. I to się znakomicie udaje! (…)
W swej miłości do Maryi Teresa potrafi być irytująco naiwna. Kiedy s. Genowefa (Celina) powiedziała chorej Teresie, że aniołowie na pewno przybędą i zabiorą ją po śmierci, ona odrzekła: „Nie przypuszczam, byście ich widziały, lecz to nie przeszkodzi im być tutaj. Chciałabym jednakże mieć piękną śmierć, aby wam sprawić przyjemność. Prosiłam o to Najświętszą Dziewicę. Prosić Najświętszą Pannę nie jest to samo, co prosić Pana Boga. Ona wie dobrze, co ma zrobić z moimi małymi pragnieniami, czy je powtórzyć lub nie... bo przecież to do Niej należy, by nie zmuszać Pana Boga do wysłuchania mnie, by Mu pozwolić we wszystkim czynić swoją wolę”.
Dla Teresy Bóg nie jest mocarzem, który suwerennie o wszystkim decyduje. Nie, On daje się powodować aniołom i świętym, a z naturalnych powodów przede wszystkim swojej Matce, która czasem nazywa się omnipotentia supplex. Dlaczego mieszkańcy nieba mieliby mieć mniejszą „władzę” nad Bogiem od nas, którzy tutaj na ziemi tak chętnie przecież modlimy się za siebie samych i za siebie nawzajem i jesteśmy przekonani, że skłania to Boga do odpowiedzi na pewne pragnienia, których bez naszej modlitwy nigdy by nie spełnił? Bogu nie jest trudno dzielić swej odpowiedzialności z innymi. On chce z nami dzielić wszystko, nawet swoją wszechmoc. Nam, którzy tak wysoko cenimy demokrację, nie powinno być trudno zrozumieć, że nawet w niebie może panować swoista demokracja, gdzie wszyscy na poszczególnych płaszczyznach i w odpowiedniej mierze są odpowiedzialni.
(por. W. Stinissen OCD, Żyć w głębokiej relacji z Bogiem, Kraków 2003, s.66n)

Pytanie pomocnicze:       pobierz plik
Czy przyzywasz Maryję w każdym swoim doświadczeniu, światła i łaski, a także ciemności, grzechu, i jako Matkę codziennych spraw ludzkich?



„Czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52)


Przez większą część swego życia Jezus dzielił sytuację ogromnej większości ludzi: było to codzienne życie bez widocznej wielkości, życie z pracy rąk, żydowskie życie religijne poddane Prawu Bożemu, życie we wspólnocie. O całym tym okresie zostało nam objawione, że Jezus był „poddany” swoim rodzicom oraz że „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,51-52). (KKK 531)

Ojciec Frederick William Faber wymienia pięć znaków potwierdzających, że idziemy drogą postępu w łasce. Oto one:
1. Jeśli jesteśmy niezadowoleni z obecnego stanu, jaki by on nie był, a tęsknimy za nieco lepszym i wyższym, mamy już za co dziękować Bogu.
2. Znakiem naszego postępu jest ciągłe rozpoczynanie go na nowo, jakby nieustanny start ku wyżynom świętości.
3. Znakiem postępu w życiu duchowym jest także dążenie do pewnych konkretnych celów. Świadczy to o rzetelności naszej pracy i o potędze działania w nas łaski Bożej.
4. Jeszcze pewniejszą oznaką postępu jest głęboka świadomość zadania, szczególnie wytkniętego nam przez Boga.
5. Nie bez znaczenia jest także, jako oznaka postępu, rosnące wciąż ogólne pragnienie nieustannego wzrostu w doskonałości, co nie sprzeciwia się bynajmniej temu, co zostało powiedziane wcześniej o doniosłości pracy w ściśle określonym kierunku.

(zob. o. F.W. Faber, Postęp duszy, Warszawa 2009, s.19-22)

Świadomość tych znaków jest potrzebna, gdy twoje życie układa się harmonijnie, by weryfikować jego prawidłowy rozwój. Ale gdy jesteś oskarżony i osądzony przez najbliższych, gdy wszyscy mają do ciebie pretensje i czynią ci wyrzuty, gdy pragniesz tego, co według ciebie jest wolą Bożą, a inni cię nie rozumieją – wtedy uczciwe spojrzenie na siebie w świetle tych punktów, może cię tym bardziej podtrzymać, abyś się nie zniechęcił.

„Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49)

pobierz plik


Komunia osób w małżeństwie sakramentalnym


„Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą»”. (Rdz 3,16)
„Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. (…) Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (…) Niechaj każdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego. A żona niechaj ze czcią się odnosi do swojego męża”. (Ef 5,21.28.33)

Sakrament to znak widzialny niewidzialnej łaski Bożej. Ciało wchodzi w definicję sakramentu małżeństwa, bo jest widzialnym znakiem całej osoby ludzkiej i więzi między osobami. Na mocy sakramentu małżeństwa małżonkowie poprzez swoją cielesność i duchowość, jako mężczyzna i kobieta, stają się znakiem widzialnym Bożej miłości i Jego obecności. Pożądliwość ciała – to znaczy chęć „posiadania” ciała drugiego człowieka jako „przedmiotu” dla swojej przyjemności - rozbija komunię osób, bo chce podporządkować sobie drugą osobę, jak mówi Rdz 3,16. Mimo to św. Paweł w świetle prawdy o odkupieniu napisał: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej”. We wzajemnym poddaniu w bojaźni Chrystusowej urzeczywistnia się prawdziwa komunia osób we wspólnocie małżeńskiej. Przez Chrystusa wracamy do komunii osób w małżeństwie, zgodnie z planem Bożym.
Jak tę jedność małżeńską kształtować? Pytanie jest ważne, gdyż mężczyzna i kobieta są zupełnie inni. Wszystko jest w nich inne. Na drodze do komunii sakramentalnej czeka ich wielka wspaniała przygoda poznawania siebie i wielki wysiłek pracy nad sobą, aby żyć w jedności małżeńskiej. Nic nie jest podobne w męskości do kobiecości i nic nie jest podobne w kobiecości do męskości. Duchowość ta sama, ale forma realizacji tej duchowości zupełnie inna. Inna jest odpowiedzialność kobiety i inna jest odpowiedzialność mężczyzny.

Pytania pomocnicze:

1. Jak chciałbym kształtować przyjaźń? Co jest potrzebne, aby przyjaźń między ludźmi zaistniała?
2. Czy jest różnica w przyjaźni między osobami tej samej płci, a przyjaźnią między mężczyzną i kobietą?  

pobierz plik