Bądźmy świadkami miłości
5. Ideał Nazaretu: nie miłujmy słowem, ale czynem (por. 1J 3,18)
Jesteśmy Ruchem Rodzin Nazaretańskich. W Nazarecie Pan Jezus przez 30 lat żył tym, czego później nauczał i co zostało spisane w Ewangeliach. On oczekuje od nas, że nie tylko będziemy słuchać Jego nauki, ale że będziemy ją zachowywać, będziemy nią żyć: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Wszyscy święci byli Jego naśladowcami. Czyniąc rachunek sumienia my, członkowie Ruchu Rodzin Nazaretańskich, musimy zapytać samych siebie nie tylko o to, czy znamy naukę Chrystusa, ale czy nią żyjemy.
W tym kontekście zastanówmy się nad istotnym zagadnieniem, które niewątpliwie nurtuje serca wielu z nas. Być może pytamy siebie i innych – dlaczego, używając potocznego i uproszczonego sformułowania - „utraciliśmy nasze materiały”? Przecież otrzymywaliśmy przez nie wiele światła i inspiracji ku dobru. Ufamy osobom kompetentnym, które wskazują na obiektywne przyczyny, dla których w chwili obecnej ich dystrybucja nie jest możliwa. Ale zarazem dla wielu z nas ta sytuacja pozostaje pełna bólu i ciemności. Słowa, które dwa tysiące lat temu św. Paweł skierował do wiernych w Rzymie mogą być dzisiaj pełne światła również dla nas:
Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni. Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, (...) wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach. (...)
I tak ten, który od urodzenia jest nieobrzezany, a wypełnia Prawo, będzie sądził ciebie, który, mimo że masz księgę Prawa i obrzezanie, przestępujesz Prawo (Rz 2, 13-15).
Te natchnione słowa stawiają pytanie o to, czy i w naszym życiu wiedza przełożyła się na praktykę, czy jest wypisana w naszych sercach.
Czy sytuacja, w której znalazła się ostatnio nasza wspólnota, nie obnażyła naszych wewnętrznych postaw? Czy nie stała się testem, na ile słowa o zawierzeniu mają pokrycie w rzeczywistości naszego życia? Oto stanęliśmy wobec zgorszenia i ludzkiej słabości. Jak na nie reagujemy? Jak patrzymy w przyszłość? Ile wspólnego ma dziś nasza postawa z postawą, której się tyle lat uczyliśmy: postawą ubogiego w duchu, nawet żebraka ewangelicznego, który niezachwianie ufa, że jest zawsze kochany, że ma zawsze prawo do miłości swojej Matki, on i wszystkie Jej dzieci, i że dla Niej nie ma sytuacji bez wyjścia? Który ufa, że działa przez Nią moc Bożego miłosierdzia, które jest silniejsze od każdego grzechu. Który wierzy, że Matka chce i może prowadzić go nieustannie na szczyty świętości.
[Św. Bernadetta] często wyrzucała sobie, że niewystarczająco ODPOWIEDZIAŁA Bogu na otrzymane łaski. W środę 16 kwietnia, podczas swoich ostatnich chwil życia, prosi: „Módlcie się za mnie... módlcie się za mnie...”, a kiedy siostry, które ją otaczają odmawiają Zdrowaś Mario, ona razem z nimi powtarza: „Święta Mario, Matko Boża, módl się za mnie, grzeszną”. Zwierzyła się siostrze Natalii Portât wieczorem 14 kwietnia [na dwa dni przed śmiercią]: „Boję się. Otrzymałam tak wiele łask i tak mało z nich skorzystałam”. (André Ravier SJ, Bernadette: une vie eucharistique, DDB 1980, s.104, 110-112)
W taki sposób aż do ostatnich chwil życia Maryja prowadziła swoją ukochaną córkę do pełni świętości. Dlatego nie dziwmy się, że i my stajemy wobec pytania, co uczyniliśmy z darem naszego zawierzenia Maryi. Jeśli stawia nam je nasza Matka, to tylko po to, aby pomóc nam jeszcze bardziej zbliżyć się do Niej.
Jeśli Kościół zaakceptował orędzie z Fatimy, stało się tak przede wszystkim dlatego, że orędzie to zawiera prawdę i wezwanie samej Ewangelii. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk l, 15); są to pierwsze słowa, jakie Mesjasz skierował do ludzkości. Wołanie to rozległo się na początku XX wieku i stąd zostało skierowane szczególnie do obecnego stulecia. Wydaje się, że orędzie Najświętszej Maryi Panny należy odczytywać w świetle „znaków czasu”, znaków naszych czasów. Wezwanie do pokuty jest wezwaniem matczynym, a jednocześnie mocnym i jednoznacznym. Miłość, która „współweseli się z prawdą” (por. 1 Kor 13, 6), potrafi być wymagająca i zdecydowana. (Jan Paweł II, Fatima, 13.05.1984)
1. Czy zdarzyło mi się, że ktoś (np. dziecko, małżonek, ksiądz z parafii) zarzucał mi, że powtarzam wyuczone formuły duchowe nie mające potwierdzenia w moim życiu? Jaka była moja reakcja?
2. Gdybym miał za kilka dni umrzeć, jaki dar Boży chciałbym najbardziej na nowo w sobie ożywić?
3. Co stanowi dla mnie na co dzień źródło mocy Ducha Świętego, aby żyć Ewangelią, aby trwać przy Maryi?
Bądźmy świadkami miłości
6. Być świadkiem miłości miłosiernej
Nasz Pan, Jezus Chrystus zmartwychwstał, pokonał grzech i śmierć, dał nam nadzieję wiecznego życia, zesłał nam swojego Ducha. Wiemy to wszystko, ale przecież tak często ustępujemy wobec naporu ducha tego świata i zdradzamy Chrystusa. Może ogarniać nas wtedy pokusa smutku, zwątpienia a nawet rozpaczy. Dzisiejszy świat wydaje się być zdominowany przez zło i grzech. Zło jest wszędzie obecne i jakby nie do pokonania. Nie ma takiej świętości, której by nie dotknęło. Co uczynić, aby żyć mocą zmartwychwstania?
Jednak u Boga grzech nie ma ostatniego słowa. Kiedy Chrystus umierający na krzyżu dał umiłowanemu uczniowi swoją Matkę, nie był to testament rozpaczy, ale nadziei i zwycięstwa – choć uczniowi mogło się wydawać, że wszystko zostało stracone. W nim daje Ją także nam, abyśmy z całą ufnością mogli się Jej zawierzyć. Daje Ją każdemu bez wyjątku, nawet największym grzesznikom. Czy zdajemy sobie sprawę, że naszą Matką jest ta, która jest Niepokalana i Wniebowzięta, a więc już przebóstwiona mocą Bożej łaski: w Niej łaska odniosła pełne zwycięstwo. W Fatimie przypominał nam o tym Sługa Boży Jan Paweł II:
Poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła jego odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe niż grzechy człowieka i „grzech świata”. Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa niż całe zło w człowieku i w świecie. „Przybytek Boga z ludźmi” jest już dziś wśród nas. W tym przybytku jest serce Oblubienicy i Matki, Maryi, serce ozdobione klejnotem Niepokalanego Poczęcia. Na razie jednak „pierwsza ziemia i pierwsze niebo” wciąż jeszcze istnieją wokół nas i w nas. Nie możemy ich lekceważyć. Pozwala nam to jednak zrozumieć, jak niezmierzona łaska została udzielona nam, istotom ludzkim, kiedy w środku naszego pielgrzymowania, na horyzoncie wiary naszych czasów pojawia się „wielki znak, Niewiasta” (Ap 12,1). (Fatima, 13.05.1984)
Kto wie, czy zadaniem naszego Ruchu, każdego z nas - i to o wiele bardziej dziś niż do tej pory - nie jest ukazanie naszym braciom, że w darze Matki ukrywa się niepojęta moc, uzdalniająca do przyjęcia postawy wiary i ufności, i zdolna wzbudzić zapał miłości w sytuacji największego nawet zła i grzechu. Ukazanie – nie przez same słowa, ale przez świadectwo, które będzie mogło porwać innych. Czy nasze życie zawierzeniem Maryi nie staje się w ten sposób służbą dla Kościoła i dla świata? Do takiej służby zachęca nas Ojciec Święty Benedykt XVI:
Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać się jedynie: jak mogę zbawić siebie samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę zrobić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych wzeszła gwiazda nadziei? Wówczas zrobię najwięcej także dla mojego własnego zbawienia. (enc. Spe salvi, 48)
Zaś rok temu w Angoli Ojciec Święty wołał do rodzin: „Pomóżmy nędzy ludzkiej spotkać się z Bożym miłosierdziem!” (Luanda, 21.03.2009). Odpowiedzmy: Tak, chcemy pomóc – ukazując drogę zawierzenia Maryi. Ale także pomagajmy sobie nawzajem. Wspólnota jest właśnie po to, abyśmy sobie nawzajem pomagali poprzez dzielenie się świadectwem zawierzenia, doświadczeniem miłosierdzia i nadziei.
Szczególnie tego świadectwa potrzebują dziś rodziny na całym świecie, w których często dokonuje się tak wiele zła, zgorszenia, rozłamów. Paradoksalnie dziś zdarza się, że to właśnie w rodzinie najtrudniej jest uwierzyć w miłość. Zdarza się, i to nierzadko, że młodzi ludzie boją się zakładać rodziny zrażeni doświadczeniem, które wynoszą z domu. Czyż ukazywanie rodzinom drogi do zwycięstwa Bożego miłosierdzia poprzez zawierzenie Maryi nie jest wspaniałą misją, którą Pan nam dzisiaj powierza?
1. Jakie sytuacje z życia osobistego, wspólnotowego, narodowego były dla mnie ostatnio próbą nadziei?
2. Czy potrafię powiedzieć przez kogo i w jaki sposób Maryja staje się dla mnie „gwiazdą nadziei”?
3. Czy zetknąłem się z brakiem nadziei u bliźnich w moim otoczeniu? Czy byłem w stanie im pomóc? Co uczyniłem? Co mogę uczynić?