5 Niedziela zwykła: Bądźmy solą ziemi
A mowa moja i moje głoszenie nauki… były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (1 Kor 2, 4-5).
Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? (Mt 5, 13)
Jesteśmy świadomi, że Bóg wszystkich nas wzywa do apostolstwa. Już u początku Kościoła św. Piotr upominał chrześcijan z północnych prowincji Azji Mniejszej: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest (1P 3,15). Apostolstwo, jak podkreśla Sobór Watykański II, wynika z samej natury powołania chrześcijańskiego. Jezus powiedział, że Jego uczniowie mają być solą ziemi i światłością świata (Mt 5,13), a to oznacza, że nie wolno nam zatrzymywać dla siebie tego, czym Bóg nas obdarował i stale obdarowuje (1).
Papież Benedykt XVI, mówiąc o ewangelizacji, wskazuje na pierwszeństwo łaski: „Na początku mojej posługi następcy apostoła Piotra powiedziałem z mocą: «Istniejemy po to, aby ukazywać ludziom Boga. A tylko tam, gdzie widać Boga, naprawdę zaczyna się życie. Nie ma nic piękniejszego, niż poznać Go i dzielić się z innymi przyjaźnią z Nim»… Należy jednak przypomnieć, że Ewangelia «ucieleśnia się w sumieniach i w ludzkich sercach i szerzy się w dziejach tylko mocą Ducha Świętego (2), i to On sprawia, że Kościół i misjonarze są zdolni do pełnienia powierzonej im misji (3)… Dlatego pragnę raz jeszcze powtórzyć z mocą…, że ewangelizacja potrzebuje chrześcijan wznoszących ręce do Boga w modlitwie, chrześcijan kierujących się świadomością, że nawrócenie świata do Chrystusa nie jest naszym dziełem, lecz darem” (4).
Chciałbym kogoś namówić do jakiegoś dobra, - pisał ks. Franciszek Blachnicki - przekonać go do jakieś idei, a zapominam o tym, że rzeczą Boga wyłącznie jest przemówić w duszy czyjejś i pociągnąć ją skutecznie wzwyż. Ja mogę się starać o to, mogę komuś w rozmowie przedstawić owo dobro, o które mi chodzi, pokazać komuś motywy skłaniające do danego dobra, ale na tym się moje zadanie kończy. Potem muszę się pokornie ugiąć przed wolą Bożą, pozostawić Bogu dalsze działanie, czekać aż On przemówi. Niespokojne naleganie, upór – to wszystko zdradza czynność własną, wolę działania z siebie i dla siebie, a to wszystko musi zamrzeć we mnie, jeżeli chcę być narzędziem łaski. Moja energia nie powinna się kierować na wywieranie nacisku na czyjąś wolę, lecz raczej na modlitwę i umartwienie. To są środki, przy pomocy których można skłonić wolę Bożą do działania w duszach naszych bliźnich (5).
Jedno jest pewne: jeśli nie będziemy się modlić, nikt nas nie będzie potrzebował. Świat nie potrzebuje pustych dusz i serc. Gdy pytamy, jaka jest relacja między modlitwą i czynem, to trzeba podkreślić pierwszeństwo modlitwy i ofiary w stosunku do działania. Dzieciom, które katechizujemy w domu czy w szkole, dajemy Boga na tyle, na ile przedtem wypraszamy to na kolanach. Problem relacji między modlitwą i działaniem można ująć w stwierdzeniu: wszelkie autentyczne działanie rodzi się z modlitwy i kontemplacji. Bo wszystko, co wielkie na tym świecie, pochodzi od Boga, wszystko, co wielkie na tym świecie, rodzi się z ofiary i modlitwy (6).
Choćbyś nawet robił rzeczy – patrząc z zewnątrz – nadzwyczajnie, niewiele są one warte, jeżeli nie stajesz się coraz bardziej Bożym narzędziem. Prawdziwym apostołem może być tylko ktoś, kto stale jest gotów, by dać się pochwycić Duchowi Świętemu. Nawet przy prostych pracach trudno posłużyć się narzędziem, jeśli brak mu trzonka, jeżeli nie da się go mocno i pewnie uchwycić. Każda praca – obojętnie, wielka sprawa czy drobiazg – będzie o tyle lepiej wykonana, o ile narzędzie będzie bardziej przez skruchę poddane woli Boga. Jeśli starasz się być narzędziem Ducha Świętego, jeśli to On przez ciebie działa, czy masz jakiekolwiek podstawy, żeby się chwalić tym, co robisz? „Cóż masz, czego byś nie otrzymał ? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz?” (1 Kor 4,7) (7).
Maryja w Nazarecie była uważana za zwyczajną kobietę i matkę. Jako żona cieśli nie miała żadnego liczącego się miejsca w hierarchii społecznej. Ta, która jest Matką Boga, znika w tłumie zwyczajnych ludzi. Niczego dla siebie nie pragnie. Całą swoją postawą stwierdza: Jestem „niewolnicą Pańską”, mnie nic się nie należy. Oczekuję jedynie tego, co wynika z woli Bożej. Królowanie Maryi wyraża się niezmiennie służbą. Chce Ona być niewidoczną, chce zniknąć – aby ludzie kierowali swój wzrok na Tego, który jest jedyny i najważniejszy… W każdym z nas powinno być pragnienie pozostawania ukrytym i niezauważonym. Jeżeli chcesz naśladować Maryję, to również twoje życie, twoja zwykła, szara codzienność winna być służbą, zależnie od powołania, od pracy, jaką wykonujesz i warunków, w których przyszło ci żyć (8).
(1) Promienie padające przez zabrudzoną taflę, Warszawa 2004, s.7n; (2) por. Jan Paweł II, Dominum et vivificantem, 64; (3) por. tamże, 25; (4) Benedykt XVI, 21.05.2010 – Przemówienie do uczestników zgromadzenia Papieskich Dzieł Misyjnych; (5) Ks. Franciszek Blachnicki, Spojrzenie w świetle łaski, Światło Życie 1987 (12 września); (6) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s.183; (7) Promienie padające…, dz.cyt., s.26n; (8) Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s. 88.
6 Niedziela zwykła: Żyjmy sercem
Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę (Syr 15,15).
Błogosławieni, którzy zachowują Jego pouczenia i szukają Go całym sercem (Ps 119, 2).
Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 5, 20).
Przykazania w sensie ścisłym… wyrażają konsekwencje przynależności do Boga, która została ustanowiona przez Przymierze. Życie moralne jest odpowiedzią na inicjatywę miłości Pana. Jest wyrazem wdzięczności, hołdem składanym Bogu i dziękczynieniem (1). „Płynące z wiary w Jego Słowo całkowite zawierzenie Chrystusowi jest jedyną właściwą odpowiedzią na Jego niezgłębioną miłość ku nam” (2). „Doskonałość – mówi św. Teresa od Dzieciątka Jezus - polega na tym, by czynić Jego wolę, by być tym, czym On chce, byśmy byli” (3).
„Jezus przejął dziesięć przykazań, ale w ich literze ukazał moc działającego Ducha Świętego. Głosił «sprawiedliwość... większą niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów» (Mt 5,20), a także większą niż sprawiedliwość pogan” (4). „Według tradycji chrześcijańskiej, Prawo święte [Starego Testamentu], duchowe i dobre jest jeszcze niedoskonałe. Jak wychowawca pokazuje ono, co należy czynić, ale samo z siebie nie daje mocy, łaski Ducha, aby je wypełnić. Z powodu grzechu, którego nie może usunąć, pozostaje ono prawem niewoli. Według św. Pawła, jego zadaniem jest oskarżanie i ukazywanie grzechu, który tworzy «prawo pożądania» w sercu człowieka” (5). „Nowe Prawo jest łaską Ducha Świętego daną wiernym przez wiarę w Chrystusa. Działa ono przez miłość, korzysta z Kazania na Górze, by pouczyć nas, co należy czynić, i z sakramentów, by udzielić nam łaski do wypełnienia tych pouczeń” (6). „Przemienia samo źródło czynów, czyli serce, gdzie człowiek wybiera między tym, co czyste i nieczyste, gdzie kształtuje się wiara, nadzieja i miłość, a wraz z nimi inne cnoty” (7). „Nowe Prawo jest nazywane prawem miłości, ponieważ pobudza do działania bardziej z miłości, którą wlewa Duch Święty, niż z bojaźni. Jest nazywane prawem łaski, ponieważ udziela mocy łaski do działania za pośrednictwem wiary i sakramentów, oraz prawem wolności, ponieważ wyzwala nas od obrzędowych i prawnych przepisów Starego Prawa, skłania do spontanicznego działania pod wpływem miłości, a w końcu pozwala nam przejść ze stanu niewolnika, który «nie wie, co czyni Pan jego», do stanu przyjaciela Chrystusa… lub też do stanu syna – dziedzica” (8).
„Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo... Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (9). „Bóg jest w nas. Ale dramat polega na tym, że nas tam nie ma. Żyjemy na zewnątrz nas samych, na peryferiach duszy, na hałaśliwych przedmieściach naszego serca, w sferze uczuć, namiętności, pożądań, różnorakich emocji - nie myśląc o Nim, nie zajmując się Nim, żyjąc jakby Go nie było. Obraz peryferii nie określa odległości od centrum, ale jest metaforą oddającą stan duszy, która choć faktycznie jest bardzo blisko Boga, bo Bóg w niej mieszka, to jednak duchowo jest od Niego daleka i w tym sensie żyje na peryferiach (10).
Chrystus przez swoją śmierć na krzyżu daje ci prawo do Odkupienia, ale ty możesz z tego prawa skorzystać lub nie. To wysłużone ci prawo Chrystus składa w twoje ręce, byś mógł nim sam dysponować. Możesz z niego skorzystać, ale nie musisz, podobnie jak możesz, ale nie musisz, odwoływać się do Bożego miłosierdzia (11). „«Bóg stworzył cię bez ciebie, ale nie zbawia cię bez ciebie» (Św. Augustyn…). Przyjęcie Jego miłosierdzia wymaga od nas uznania naszych win. «Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości» (1 J 1, 8-9)” (12). „Jak stwierdza święty Paweł: «Gdzie... wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska». Aby jednak łaska mogła dokonać swego dzieła, musi ujawnić nasz grzech w celu nawrócenia naszego serca i udzielenia nam «sprawiedliwości wiodącej do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego» (Rz 5, 20-21). Jak lekarz dokładnie bada ranę, zanim ją opatrzy, tak Bóg przez swoje Słowo i swojego Ducha rzuca żywe światło na grzech” (13). „Nawrócenie domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia - a sąd ten, będąc sprawdzianem działania Ducha Prawdy wewnątrz człowieka, równocześnie staje się nowym początkiem obdarowania człowieka łaską i miłością: «Weźmijcie Ducha Świętego!» Tak więc odnajdujemy w owym «przekonywaniu o grzechu» dwoiste obdarowanie: obdarowanie prawdą sumienia i obdarowanie pewnością Odkupienia. Duch Prawdy jest Pocieszycielem” (14).
(1) KKK 2062; (2) ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s.36; (3) Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy. Rękopis A, 2 r-v; (4) KKK 2054; (5) KKK 1963; (6) KKK 1966; (7) KKK 1968; (8) KKK 1972; (9) Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 16. 49, KKK 1776; (10) Kruszenie barier, Warszawa 2006, s.9n; (11) Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s.24; (12) KKK 1847; (13) KKK 1848; (14) Jan Paweł II, enc. Dominum et Vivificantem, 31.
grupy dzielenia
7 Niedziela zwykła: Bądźmy doskonali jak nasz Ojciec Niebieski
Miłosierny jest Pan… Nie postępuje z nami według naszych grzechów (Ps 103).
Miłujcie waszych nieprzyjaciół… tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie, ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi (Mt 5).
Sobór Watykański II uczy nas, że „Kościół już na ziemi naznaczony jest prawdziwą, choć niedoskonałą jeszcze świętością… Wszyscy wierni chrześcijanie jakiejkolwiek sytuacji życiowej oraz stanu powołani są przez Pana, każdy na właściwej sobie drodze, do świętości doskonałej, jak i sam Ojciec doskonały jest” (1). Zarazem jednak „wszyscy członkowie Kościoła, łącznie z pełniącymi w nim urzędy, muszą uznawać się za grzeszników (por. 1 J 1, 8-10). We wszystkich kąkol grzechu jest jeszcze zmieszany z dobrym ziarnem ewangelicznym aż do końca wieków (por. Mt 13, 24-30). Kościół gromadzi więc grzeszników objętych już zbawieniem Chrystusa, zawsze jednak znajdujących się w drodze do uświęcenia” (2).
„Miłość jest duszą świętości, do której wszyscy są powołani, «kieruje wszystkimi środkami uświęcenia, formuje je i do celu prowadzi»” (3). „Człowiek, który osiąga zjednoczenie z Bogiem i dochodzi do świętości, to człowiek, który przyjął Chrystusa do końca jako jedyną miłość. Są dwie kategorie ludzi wierzących: ci, którzy zbierają zasługi, i ci, którzy próbują po prostu kochać – a kochać to znaczy nie tylko dawać, ale jeszcze bardziej przyjmować, przyjmować miłość drugiej osoby. Kochać Boga to przyjąć jego miłość” (4). Pycha „doskonałości” rodzi się zwykle na gruncie niewłaściwego rozumienia istoty doskonałości chrześcijańskiej, która rozumiana jest często jako uwieńczenie procesu naszego stawania się lepszymi. W takim rozumieniu droga do świętości to droga naszego upodabniania się do Boga w sensie posiadania Jego przymiotów jako naszej własności. Oznaczałoby to docelowo nie przebóstwienie natury ludzkiej, a ubóstwienie, co jest niemożliwe. Tak właśnie rozumiemy słowa Pisma Świętego: „ Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Wezwanie to wyjęte z kontekstu określającego, że chodzi w nim o doskonałą miłość, a nie o inne przymioty Boże, może prowadzić do wniosku, że dążąc do doskonałości, będziemy stawali się „jak Bóg” (Rdz 3, 5)… My w myśl własnej wizji doskonałości chcielibyśmy doskonałość posiąść i poczuć się jej panami, podczas, gdy tylko Bóg jest doskonały sam z siebie. Człowiek może być jedynie zanurzony w Bożej doskonałości, może być nią przeniknięty i napełniony, jednak sam z siebie będzie zawsze tylko naczyniem glinianym. Nasza doskonałość i upodobnienie do Boga to takie zjednoczenie z Nim - przez zanurzenie w Jego doskonałości - kiedy to już nie my żyjemy, a żyje w nas Chrystus (por. Ga 2, 20) (5).
Miłość to akt woli, to nasza chęć obdarzania innych tym, co dobre… Jeżeli jest w nas pragnienie realizowania miłości na „10 procent”, to za mało… by kochać tak, jak Chrystus kochał. Moje „chcę” może jednak być coraz bardziej potęgowane łaską Chrystusa, tak że zacznę chcieć realizować Chrystusowe przykazanie: „abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 13, 34) już nie na „10 procent”, ale na 70, czy nawet więcej. Tym objawia się życie Chrystusa w nas (6). Kiedy drażni cię czyjeś usposobienie, charakter, sposób bycia, słowa – wszystko to dotyczy w pierwszej kolejności sfery twoich uczuć, którym nie powinna ulegać wola… A przecież jako uczeń Chrystusa masz próbować patrzeć na wszystko, a w sposób szczególny na drugiego człowieka w świetle wiary. Choć w sferze uczuć może to być czasem niemożliwe, to jednak na płaszczyźnie woli musi być w tobie pragnienie patrzenia na twojego bliźniego inaczej – po Bożemu… Jeżeli starasz się dostrzegać w drugim człowieku przede wszystkim to, co w nim dobre, wtedy patrzysz na niego tak, jak Bóg patrzy i wtedy jesteś jak dziecko, które stara się upodobnić do swojego Ojca niebieskiego. Z właściwego nastawienia twojej woli zrodzi się inne, Boże patrzenie na drugiego człowieka (7). Dopiero taka postawa, postawa ufnej wiary, że Jezus przyjdzie i sam będzie w nas kochał, również tych, których my nie darzymy sympatią, umożliwi nam przejście do miłości agape... Chrystus zstępujący do twojego serca chce kochać, chce udzielać się innym i pragnąć ich dobra, chce kochać coraz więcej i pragnąć jak największego dobra dla innych, co w świetle wiary oznacza pragnąć ich świętości… Kochać w pełni możesz wtedy, kiedy sam zapragniesz świętości i kiedy zapragniesz zaszczepiać to pragnienie innym (8).
Chrystus oczekuje, że będziesz starał się realizować Jego nowe przykazanie, a On nie oczekuje od nas rzeczy niemożliwych. Kiedy Jego oczekiwania wydadzą ci się bardzo trudne, pamiętaj, co w podobnej sytuacji powiedział Bóg św. Pawłowi: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Patrzenia na świat i przyjmowania królestwa Bożego jak dziecko uczy nas w sposób najdoskonalszy Maryja. To Ona patrzy tak, jak sam Bóg i kocha drugiego człowieka na podobieństwo Boga (9).
(1) KKK 825: Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48. 11; (2) KKK 827; (3) KKK 826: Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 42. 1827, 2658; (4) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s. 47; (5) Por. Zawierzyć się Maryi, s. 106n; (6) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, s. 206; (7) Por. Zawierzyć się Opatrzności Bożej, s.165n; (8) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, s. 201n; (9) Zawierzyć się Opatrzności Bożej, s.167.
grupy dzielenia
8 Niedziela zwykła: Oprzeć się na Bogu
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? (Iz 49,15).
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie… Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6).
Jedynie w Bogu spokój znajduje ma dusza (Ps 62,2).
Podobnie jak matka nosi dziecko w swoim sercu, towarzyszy mu w swoich myślach i żyje jego życiem, tak i Bóg – tylko w nieporównanie większym stopniu – nosi cały świat w swoim Sercu i troszczy się o wszystko, co jest nam potrzebne, a w sposób szczególny o to, co jest nam potrzebne do zbawienia (1). Nasz Niebieski Ojciec stworzył świat, byśmy go używali dla Jego większej chwały… Rzeczy tego świata mają być na usługach naszego uświęcenia, dlatego trzeba mieć do nich odpowiedni dystans… Ze wszystkiego mamy korzystać w sposób godziwy, to znaczy zgodny z zamiarem Bożym (2).
Człowiek jest ukierunkowany na szukanie poczucia bezpieczeństwa, na szukanie oparcia, co oznacza, że jest ukierunkowany na zawierzenie. Jest ukierunkowany na to, żeby mieć jakiś system zabezpieczeń, żeby na coś liczyć, żeby się czemuś lub komuś powierzyć. Poczucie bezpieczeństwa to podstawowy, najbardziej elementarny wymóg ludzkiej psychiki. Jego brak, czy to w sytuacji zagrożenia, czy zabrania nam jakiegoś oparcia, rodzi lęk (3). Od zagrożeń, które rodzą lęk, nie możemy się uwolnić, ale bardzo ważne jest, żeby ten lęk usuwać świadomym aktem zdania się na Pana… Św. Teresa [z Avila] napisze, że ufność i wiara doskonalą się pośród lęków… Mogą one być punktem wyjścia ku wielkiemu zawierzeniu. Lęk jest rzuconym ci wyzwaniem. Co z nim zrobisz? Czy zgodzisz się być zniewolony jego ciężarem? Czy raczej będziesz próbował czynić akty zdania się na Tego, który jest nieskończoną mocą i nieskończoną miłością (4). Gdybyś, analizując swoją sytuację i przeżywane problemy, pamiętał o Bogu, wówczas niejako automatycznie przestawałyby one być dla ciebie problemem… Troski dnia codziennego przestałyby cię przytłaczać. Przestałyby zagłuszać w tobie to, co Boże (5). Święta Rodzina, pozostając stale w obecności Jezusa, Boga-Człowieka, żyła zwykłym życiem. Ty też masz w sposób jak najbardziej zwyczajny wypełniać wszystkie swoje obowiązki, ale ze świadomością na obecność Boga. Tak będziesz modlił się modlitwą postawy (6).
„Nikt nie może dwom panom służyć”. Kim są ci „panowie” (w tekście greckim kyrios)? Jednym jest Chrystus, nasz jedyny, prawdziwy Pan - kyrios. Drugim jest Mamona - fałszywy kyrios, fałszywy pan. Służyć Mamonie to zniewolić się i uzależnić od jakiegoś dobra materialnego czy duchowego. Zwróćmy uwagę, że Mamona nazwana jest panem, któremu służy się tak, jak służy się królowi. Służymy albo Bogu i kochamy Go, i wtedy nienawidzimy Mamony, a więc naszego nieuporządkowanego przywiązania do dóbr materialnych czy duchowych, albo - aż trudno powiedzieć - miłujemy to nasze nieuporządkowane przywiązanie do tych dóbr i wobec tego - może nieświadomie - zaczynamy gardzić Bogiem… Co może być tą Mamoną, która zniewala twoje serce? - Mogą nią być zarówno dobra materialne, jak i duchowe, na przykład fałszywe, nieuporządkowane przywiązanie do pieniędzy, do swoich dzieci, do pracy, a więc do tego, co tworzysz, nad czym pracujesz, do spokoju, a nawet przywiązanie do własnej doskonałości. Wszystkie te przywiązania, jeśli stają w miejscu zarezerwowanym dla Boga, lub choćby jeśli naruszają hierarchię dóbr (np. stawiając pieniądze czy pracę przed bliźnimi), stają się tym, co teologia nazywa „nieuporządkowanym przywiązaniem” i powodują twoje zniewolenie, przynoszą ci niewolę. Każde zniewolenie zamyka cię na Boga i umniejsza twoją wiarę (7).
Bł. ks. Michał Sopoćko zanotował w swoim dzienniku: „«Znajdziecie odpoczynek duszom waszym». Ta obietnica sprawdza się. Pokój tylko w Chrystusie Panu. Ale trzeba Mu całkowicie się oddać i wszystko Jemu poświęcić. Jeśli coś sobie zatrzymamy, jeżeli zachowamy przywiązanie do czegokolwiek, spokój nasz nie może być doskonały i zamieszanie wciśnie się przez ten przedmiot” (8).
(1) Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s.26; (2) Bóg oparciem w świecie ludzkiego zagubienia, Warszawa 2002, s. 21n; (3) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s. 35; (4) Tamże, s. 45-57; (5) Zawierzyć się Bożej Opatrzności, Warszawa 2000, s. 253; (6) Tamże, s. 262; (7) Por. ks. T. Dajczer Rozważania o wierze, s.28n; (8) Bł. ks. Michał Sopoćko, Dziennik – zeszyt 3, Wydawnictwo św. Jerzego w Białymstoku 2010, s. 110.