Pójść pod prąd przeciętności ku wspólnocie z Chrystusem
Nawrócenie się to pójście pod prąd, gdzie „prądem” jest powierzchowny, niekonsekwentny i złudny styl życia, który często nas pociąga, dominuje nad nami i czyni nas niewolnikami zła lub co najmniej więźniami moralnej przeciętności… Nie jest zwykłą decyzją moralną, która koryguje nasze życie, lecz oznacza wybór wiary, który wciąga nas całkowicie w intymną wspólnotę z żywą i konkretną osobą Jezusa (Benedykt XVI, Popielec 2010).
2 Ndz Wielkiego Postu: Wytrwać w doświadczeniu próby
Bóg wystawił Abrahama na próbę (Rdz 22, 1).
Nawet wtedy ufałem, gdy mówiłem: „Jestem w wielkim ucisku” (Ps 116, 10).
Jak cudowne jest posłuszeństwo Abrahama! – modlił się bł. Karol de Foucauld – Jaki przykład Ty, mój Boże, dajesz nam przez nie!... Jest ono jeszcze bardziej godne podziwu przez fakt, że nie tylko nie jest przeciwne skłonności serca, która pobudza Twego sługę... Tu jest coś więcej niż ofiara serca... Ty rozkazujesz mu czynić coś przeciwnego temu, co wydawało się mu sprawiedliwe... Lecz on wierzy Tobie, a wiedząc, że to Ty mówisz do niego, jest posłuszny, i słusznie, ponieważ Ty jesteś sprawiedliwością i świętością samą... Jak bardzo łączy się wiara z posłuszeństwem! Wiara jest początkiem wszelkiego dobra, a posłuszeństwo jest jej wykonaniem.
O Abrahamie, bądź błogosławiony! Izaaku, który tak cicho pozwoliłeś się związać na ołtarzu, bądź błogosławiony! Boże mój, Ty, co budzisz takie cnoty wśród ludzi, bądź uwielbiony na wieki wieków! Miłować Cię to znaczy być Ci posłusznym, być posłusznym z całą gotowością i wiarą w to, co rani serce i przeraża umysł... Miłość jest ofiarą bezpośrednią, całkowitą, z tego wszystkiego, co dla nas jest najdroższe, dla Twojej woli, czyli na Twoją chwałę... O Abrahamie, to właśnie w przedziwny sposób czynisz, wstając nagle w nocy, aby pójść i złożyć w ofierze własnego syna. Ty także to uczynisz, o Synu Boży, przychodząc z nieba na ziemię, aby żyć tym życiem i umrzeć taką śmiercią!... Panie mój i Boże mój, spraw, abym i ja to czynił według Twojej najświętszej woli (1).
Jeśli zaufasz Panu, podetniesz korzenie tego, co cię niszczy. Uwierz, że On cię kocha. Próba wiary pierwszych rodziców nie była zbyt trudna, ale Abraham otrzymał przerażające polecenie zabicia własnego syna. Wtedy tak łatwo było przyjąć posiew nieufności: nie zawierzyć, zbuntować się. Abraham jednak, mimo ciemności, jakie go otaczały, zaufał. Jak ważne jest takie bezwzględne zaufanie Bogu, dziecięce zaufanie Temu, którego grzechem nieufności ranimy najbardziej (2).
W życiu Maryi wszystkie próby wiary kończyły się pogłębieniem zawierzenia. Ona, choć przechodziła przez tak liczne doświadczenia, nigdy Boga nie zawiodła… Ideał Boży zrealizował się w Jej życiu w całej pełni, tak że stała się arcydziełem Boga, najdoskonalszym wcieleniem Jego planów... Maryję, która jest dla nas wzorem zawierzenia, można by nazwać Matką Bożą Akceptacji, Matką Zawierzenia, ponieważ Ona wciąż mówiła Bogu: „niech się tak stanie, jak Ty chcesz”. Najważniejsze wydarzenie w dziejach świata dokonało się w ciemności nocy w Getsemani. Tym wydarzeniem było Chrystusowe – „tak” wypowiedziane do Ojca. Najważniejsze wydarzenia twojego życia dokonują się wtedy, gdy tak jak Maryja wybierasz drogę przyzwolenia. U Niej przyzwolenie rozciągało się na całe życie, podobnie ma być i u ciebie. Twoje życie składa się z nieustannych zwiastowań, rozumianych jako wezwania łaski i jako próby wiary. Czas jest bezcenny, bo jest obecnością Boga. Chwila obecna jest kierowanym do nas wezwaniem i próbą wiary, jest ze strony Boga oczekiwaniem – „czy powiesz Mi «tak»„? Nasze życie wiarą sprowadza się do tego – „tak”. Istota chrześcijaństwa to ustawiczne mówienie Bogu: „bądź wola Twoja”. Matka Boża wciąż powtarzała Bogu te słowa - czy można kochać więcej? (3)
(1) Za: O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, Żyć Bogiem, t.1 str. 278; (2) Por. ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 1994, s. 71n; (3) Tamże, s. 103 n.
Pójść pod prąd przeciętności ku wspólnocie z Chrystusem
Nawrócenie się to pójście pod prąd, gdzie „prądem” jest powierzchowny, niekonsekwentny i złudny styl życia, który często nas pociąga, dominuje nad nami i czyni nas niewolnikami zła lub co najmniej więźniami moralnej przeciętności… Nie jest zwykłą decyzją moralną, która koryguje nasze życie, lecz oznacza wybór wiary, który wciąga nas całkowicie w intymną wspólnotę z żywą i konkretną osobą Jezusa (Benedykt XVI, Popielec 2010).
3 Ndz Wielkiego Postu: Bóg najwyższym dobrem w świątyni serca
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie… Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym (Wj 20, 1).
„Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu” – uczy św. Augustyn. A św. Tomasz dodaje: „Jedynie Bóg nasyca” (1).
Przez wiarę w rzeczywistości doczesnej zaczynamy dostrzegać działanie pierwszej przyczyny - Boga. Dostrzegamy Jego obecność i działanie zarówno w sobie, jak i w świecie przyrody czy historii. Dostrzegamy, że to On jest autorem, On jest twórcą wszystkiego, że to, co poznajemy tylko po ludzku, po świecku, nie jest pełną rzeczywistością, że jest to tylko widzenie czysto zewnętrzne, oglądanie jedynie drugorzędnych przyczyn, którymi Bóg się posługuje. Dzięki wierze może dokonać się w nas całkowite przeobrażenie dotychczasowego sposobu widzenia, myślenia, odczuwania, przeżywania. Wiara zmienia naszą mentalność, każe nam stawiać Boga zawsze na pierwszym miejscu, troszczyć się o nastawienie całego życia na Niego, interpretować świat w Bożym świetle. Wtedy wszystkie nasze sądy, oceny, pragnienia i oczekiwania są opromienione światłem wiary. I tak realizuje się komunia wiary, która swoją pełnię osiągnie dopiero w miłości.
Otaczający nas świat stworzony jest formą przemawiającego do nas głosu. Jeżeli nasza wiara jest słaba, głos ten powoduje rozproszenie, odciąga nas od Boga i skupia na sobie. Ze wzrostem wiary następuje proces odwrotny. Świat zewnętrzny zaczyna wtedy mówić nam o Bogu, skupia nas na Bogu, przyciąga do Niego, staje się znakiem Jego obecności, pomaga nawiązać z Nim kontakt, staje się dla nas miejscem spotkania z Nim. Wiara uzdalnia cię do przekraczania pozorów, do dostrzegania ponad przyczynami wtórnymi przyczyny pierwszej. Pozwala zobaczyć, że to, co się dzieje wokół, nie dzieje się mocą człowieka. Wiara umożliwia ci odkrywanie w stworzeniu śladów Boga. Daje ci możność dostrzegania w zjawiskach i zdarzeniach wyrazu woli Bożej, dostrzegania wydarzeń jako przejścia Boga (2).
Pismo Święte mówi, że nasz Bóg jest Bogiem zazdrosnym (Wj 20,5; Pwt 5,9). Nasze serca stworzone są dla Boga i tylko dla Niego. Czy warto oddawać serce rzeczy, która jest jedynie środkiem – dziś jest, a jutro może przestać istnieć? Czy nie lepiej wykorzystać ją dla większej chwały Bożej i dla zjednoczenia z Panem? (3)
Współczesnym przykładem osoby, której w sensie dosłownym Bóg sam wystarczał, była francuska mistyczka Marta Robin, żyjąca przez ponad pięćdziesiąt lat (1928-1981) wyłącznie Eucharystią – zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym. Człowiek zjednoczony z Bogiem w Nim samym otrzymuje wszystko, czego w swoim codziennym życiu potrzebuje; w Nim też znajduje swoje jedyne autentyczne oparcie. Wszystkie nasze udręki tak długo są dla nas czymś trudnym, jak długo wierząc w siebie, na siebie tylko liczymy i szukamy tylko ludzkich oparć. Bóg chce, byśmy odnajdywali Go jako nasze oparcie we wszystkich Jego dziełach. Winniśmy Go zatem szukać w drugim człowieku, w tych, których On stawia na naszej drodze, a także we wszystkim, czym nas obdarza... aby nas w końcu obdarzyć Sobą. Pragnieniem naszego Pana jest, byśmy nie troszczyli się zbytnio ani o sprawy doczesne, ani o swoją drogę do Niego. Stwórca chce, by nasze wolne od wszelkich trosk serca w Nim samym znalazły oparcie (4).
Jakie miejsce zajmuje modlitwa na liście twoich najważniejszych czynności? Przed czym ją stawiasz i po czym? Czy jest ona na pierwszym miejscu, jako najważniejsza, czy może stanowi margines twoich życiowych spraw? Jak wygląda twój dzień skupienia i twój rachunek sumienia, a więc to spojrzenie na siebie w obliczu Boga? Z odpowiedzi na tego rodzaju pytania będzie wynikało, co w twoim życiu jest ważniejsze od Boga (5).
(1) KKK 1718; (2) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s.17n; (3) Bóg oparciem w świecie ludzkiego zagubienia, Warszawa 2002, s.23n; (4) Oparcia w miłości – prawdziwe i złudne, Warszawa2003, s.52n; (5) Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, s.181.
Pójść pod prąd przeciętności ku wspólnocie z Chrystusem
Nawrócenie się to pójście pod prąd, gdzie „prądem” jest powierzchowny, niekonsekwentny i złudny styl życia, który często nas pociąga, dominuje nad nami i czyni nas niewolnikami zła lub co najmniej więźniami moralnej przeciętności… Nie jest zwykłą decyzją moralną, która koryguje nasze życie, lecz oznacza wybór wiary, który wciąga nas całkowicie w intymną wspólnotę z żywą i konkretną osobą Jezusa (Benedykt XVI, Popielec 2010).
4 Ndz Wielkiego Postu: Jesteśmy stworzeni w Chrystusie dla dobrych czynów
Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia… Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (Ef 2, 4-5.10).
Współczesna kultura przestała rozróżniać dobro i zło, tymczasem trzeba z mocą podkreślać, że dobro istnieje i zwycięża, ponieważ Bóg jest „dobry i czyni dobro”… – napisał papież Benedykt XVI w orędziu na tegoroczny Wielki Post. – Czas, który jest nam dany w życiu, jest cenny, abyśmy odkrywali i spełniali dobre uczynki w miłości Boga… Niestety, wciąż istnieje pokusa, by się nie angażować, tłumić Ducha, odmawiać „wykorzystywania talentów”, które nam zostały dane dla naszego dobra i dobra bliźniego.
O takim grzechu zaniedbania dobra Ojciec Święty mówił niedawno do młodzieży:
Nie powinniśmy przemilczać faktu, że zło istnieje. Widzimy je w wielu miejscach tego świata; ale widzimy je także – i to nas przeraża – w samym naszym życiu. Tak, w samym naszym sercu istnieją skłonności do zła, egoizmu, zawiści, agresywności; z pewną dozą samodyscypliny może to być pewnie w jakimś stopniu kontrolowane. Trudniej natomiast jest z formami zła bardziej ukrytego, które mogą otaczać nas jak nieokreślona mgła, a są nimi lenistwo i powolność w pragnieniu i czynieniu dobra. Co pewien czas współcześni zwracają uwagę, że Kościołowi szkodzą nie jego przeciwnicy, ale „letni” chrześcijanie…
Drodzy przyjaciele, obraz świętych co pewien czas przedstawiany jest w formie karykaturalnej i wypaczonej, jak gdyby bycie świętym oznaczało bycie nierzeczywistym, naiwnym i pozbawionym radości. Nierzadko sądzi się, że świętym jest tylko ten, kto dokonuje czynów ascetycznych i moralnych na najwyższym poziomie i że dlatego z pewnością można go czcić, ale w żadnym razie nie naśladować w swoim życiu. Jakże mylący i zniechęcający jest taki pogląd! Nie ma ani jednego świętego, poza Maryją Panną, który nie zaznałby także grzechu i który nigdy by nie upadł. Drodzy przyjaciele, Chrystus interesuje się nie tyle tym, ile razy w życiu chwiejemy się i upadamy, ale raczej ile razy z Jego pomocą powstajemy. Nie wymaga niezwykłych działań, ale chce, aby Jego światło jaśniało w was. Nie wzywa was, abyście byli dobrzy i doskonali, ale ponieważ to On jest dobry i chce uczynić was swymi przyjaciółmi. Tak, wy jesteście światłem świata, gdyż Jezus jest waszym światłem. Jesteście chrześcijanami nie dlatego, że dokonujecie rzeczy szczególnych i niezwykłych, ale dlatego, że On – Chrystus jest waszym, naszym życiem. Wy jesteście świętymi, my jesteśmy świętymi, jeśli pozwalamy Jego łasce działać w nas (1)
Pan Bóg nie potrzebuje ludzkiej ingerencji, ale mimo to chce włączać nas w dzieło zbawienia świata. Gdy jednak sądzimy, że to od nas i od naszej pracy wszystko zależy, wtedy przelewamy wodę sitem. Przy wielkim zapracowaniu łatwo zapomnieć, że przede wszystkim trzeba najpierw przyjść na audiencję do Kogoś, od Kogo rzeczywiście wszystko zależy, Kto trzyma w swym ręku losy świata i losy każdego z nas (2).
W takim duchu apostołował św. Maksymilian Kolbe: Zewnętrzna nasza działalność – mówił do swoich braci – jest drugorzędną rzeczą. Najważniejszą robotą jest modlitwa cicha, umartwienia drobne, zgadzanie się z wolą Bożą od rana do wieczora. Wszystkie inne rzeczy nie tworzą łaski Bożej, a przez modlitwę i umartwienie zdobywa się łaskę Bożą dla dusz… To, co powiedziałem nie jest łatwe w życiu praktycznym i trzeba dużego wyrobienia, by z radością ta drogą postępować. Tu trzeba wiary głębokiej i miłości silnej. I znowu musimy wracać do Matki Bożej, bo Ona jest Matką życia nadnaturalnego, Matką Łaski Bożej. Pan Jezus chce, byśmy od Niej łaski otrzymywali i od stopnia zbliżenia do Niej zależy wszystko (3).
(1) Benedykt XVI, Czuwanie modlitewne z młodzieżą, Fryburg, 24.09.2011; (2) Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 1992, s.182; (3) Konferencje Świętego Maksymiliana Marii Kolbego, Niepokalanów 1990, s.259.
Pójść pod prąd przeciętności ku wspólnocie z Chrystusem
Nawrócenie się to pójście pod prąd, gdzie „prądem” jest powierzchowny, niekonsekwentny i złudny styl życia, który często nas pociąga, dominuje nad nami i czyni nas niewolnikami zła lub co najmniej więźniami moralnej przeciętności… Nie jest zwykłą decyzją moralną, która koryguje nasze życie, lecz oznacza wybór wiary, który wciąga nas całkowicie w intymną wspólnotę z żywą i konkretną osobą Jezusa (Benedykt XVI, Popielec 2010).
5 Ndz Wielkiego Postu: Miłość Boga aż do wzgardy siebie
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste... Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego (Ps 51, 12.4).
Kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną (J 12, 25n).
Jezus, nawiązując do swojej zbliżającej się męki i śmierci, mówił o obumarciu ziarna: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Słowa te odnoszą się również do każdego z nas. Jeżeli będziemy bronili się przed obumieraniem, nasze życie pozostanie bezowocne. Pogłębianie się naszej więzi z Bogiem nie jest możliwe bez obumierania starego człowieka w nas, obumierania naszej pychy i egoizmu, bez przewartościowania naszych relacji do tego, co doczesne (1).
Byś mógł zapomnieć o sobie, musisz najpierw dostrzec choćby cząstkę szalonej miłości Boga ku tobie. Musisz też dostrzec choćby cząstkę miłości Maryi, twojej Matki, która kocha ciebie jako swoje dziecko. Dopiero wtedy będziesz zdolny odwrócić się od „ja” starego człowieka i zaczniesz patrzeć na Tego, który jest prawdziwym pięknem. Dostrzeżesz wówczas brzydotę trwającego w tobie starego człowieka, tego, który nie dopuszcza do siebie nauki Chrystusa, który jest tak hermetyczny i jakby zakuty w stalowy pancerz, że gotów jest wszystko odeprzeć. Kiedy jednak dostrzeżesz Bożą miłość, powstanie w tym pancerzu szczelina, przez którą dostanie się Boże światło. Człowiek nie może żyć bez miłości. To miłość nadaje sens twojemu życiu i działaniu. Dopiero gdy dostrzeżesz, jak wielką miłością jesteś ogarnięty przez Boga i twoją Matkę Maryję, będziesz odwracał się od starego człowieka w tobie, by kiedyś dojść do „miłości Boga aż do wzgardy siebie” (św. Augustyn) (2).
Celem obumierania w nas starego człowieka, obumierania naszej pychy i egoizmu jest miłość. Pycha i egoizm wykluczają miłość, dlatego Chrystus, który wzywa nas do takiej miłości, jak On nas umiłował, mówi o konieczności obumierania sobie. Dając nam nowe przykazanie, mówi On do każdego z nas: Chcę, byś kochał drugiego człowieka tak, jak Ja go kocham, aż po całkowite obumarcie sobie – aż po krzyż (3). Wyrastający z ziarna pęd nowego życia jest uczestnictwem w miłości samego Boga, jest zdolnością miłowania tak, jak On nas umiłował. Miłość jest pierwszym darem, zawierającym wszystkie inne. Ta miłość „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Życie miłością stało się możliwe, ponieważ otrzymaliśmy „Jego moc” (Dz 1, 8), moc Ducha Świętego. Im bardziej wyrzekamy się siebie, tym bardziej „stosujemy się do Ducha” (Ga 5, 25) (4).
To prawda, że owoce obumierania ziarna mogą być dla nas nawet przez dłuższy czas ukryte, ale to dlatego, że Bóg będzie oczekiwał na naszą coraz bardziej autentyczną wiarę i żywą nadzieję. Oczyma wiary będziemy mogli zobaczyć ten wspaniały krzew, który przecież kiedyś wyrośnie i wyda właściwe sobie owoce. Przyjęcie obumierania ziarna jako czegoś najbardziej właściwego i optymalnego – ze względu na owoce, jest wynikiem wysiłku naszego umysłu i woli; uczucia i emocje mogą się temu sprzeciwiać. Powinniśmy często powtarzać: Chcę wierzyć, że dzięki jedności z Ukrzyżowanym wszystko, co dzieje się ze mną, prowadzi mnie ku nowemu życiu, choć jest to dla mnie trudne i odstręczające (5).
Św. Maksymilian zaleca na tej drodze uciekanie się do pomocy Maryi: „Módlmy się wiele i ustnie, i myślnie, a doświadczymy na sobie, jak Niepokalana coraz bardziej opanowywać będzie duszę naszą, jak coraz bardziej pod każdym względem będziemy się stawali Jej, jak znikać będą winy i słabnąć wady, jak łagodnie i potężnie zbliżać się będziemy coraz bardziej do Boga. Tylko przez modlitwę można osiągnąć ideał św. Augustyna: «Miłość Boga aż do wzgardy siebie» i to wzgardy nie tylko udawanej, ale prawdziwej” (6).
(1) Por. Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s.200; (2) Por. tamże s.130-132; (3) Por. tamże, 203n; (4) Por. KKK 733-736; (5) Zawierzyć się Opatrzności Bożej, s.202; (6) Pisma t. 1, s. 1059.