Przez chrzest wezwani do nowej ewangelizacji

 
Jesteście powołani do tego, by dawać jasne świadectwo o znaczeniu pytania o Boga w każdej dziedzinie idei i działania. W rodzinie, w pracy, a także w polityce i gospodarce współczesny człowiek musi prze¬konać się naocznie i namacalnie, że wszystko się zmienia w zależności od tego, czy jest się z Bogiem, czy nie (Benedykt XVI, Przemówienie do uczestników XXV zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Świeckich, 25.11.2011).
 

Uroczystość Trójcy Świętej: Walka duchowa

 
Cytaty z czytań mszalnych:
Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni (Rz 8, 14n).
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 19n).
 
Myśl przewodnia:
Bóg ofiarował ci dar nowego życia i świętości, ale chce, abyś strzegł Jego daru, abyś go nie zmarnował, abyś był wierny. Pamiętaj, że twoja ludzka natura jest obciążona skutkami grzechu pierworodnego. Św. Maksymilian uczył, że tylko ten nie płynie z prądem pożądliwości, kto wytrwale wiosłuje. Musisz toczyć duchową walkę. Musisz dać się prowadzić Duchowi Świętemu. Gdy doświadczasz słabości starego człowieka, nie wątp w moc Bożych obietnic, ale ufaj i bądź wzorem dla innych. 
 
 
Fragmenty z książeczki „Przez chrzest wezwani z ciemności do światła”:
Animator wybiera z podanych trzech tekstów - według uznania - fragmenty do przeczytania na grupie dzielenia.
 
Tekst 1: s. 12
Wielkość daru świętości domaga się walki z grzechem i pożądliwością. 
„Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 11). Trzeba uświadomić sobie wielkość daru Bożego, jaki otrzymaliśmy w sakramentach wtajemniczenia chrześcijańskiego, by zrozumieć, do jakiego stopnia grzech powinien zostać wyeliminowany z życia tego, kto „przyoblekł się w Chrystusa” (Ga 3, 27). Św. Jan Apostoł przypomina nam: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1, 8)… 
Nawrócenie do Chrystusa, nowe narodzenie przez chrzest, dar Ducha Świętego, Ciało i Krew Chrystusa otrzymane jako pokarm sprawiły, że staliśmy się „święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 4), jak sam Kościół oblubienica Chrystusa, jest „święty i nieskalany” (Ef 5, 27). Nowe życie otrzymane w sakramentach wtajemniczenia chrześcijańskiego nie wyeliminowało jednak kruchości i słabości natury ludzkiej ani jej skłonności do grzechu, którą tradycja nazywa pożądliwością. Pozostaje ona w ochrzczonych, by podjęli z nią walkę w życiu chrześcijańskim z pomocą łaski Chrystusa. Tą walką jest wysiłek nawrócenia, mający na uwadze świętość i życie wieczne, do którego Pan nieustannie nas powołuje (KKK 1425n).
 
 
Tekst 2: s. 76
Chrześcijanin otrzymał siłę, aby nie grzeszyć – nie własną bezgrzeszność ale moc Chrystusa. 
Niewątpliwie do tej tajemnicy [pobożności] odwoływał się również św. Jan, gdy swoim, różnym od Pawłowego, charakterystycznym językiem pisał, że „każdy, kto się narodził z Boga, nie grzeszy, lecz Narodzony z Boga strzeże go, a Zły go nie dotyka” (1 J 5, 18). To stwierdzenie św. Jana ukazuje nadzieję opartą na Boskich obietnicach: chrześcijanin otrzymał gwarancję i siły potrzebne do tego, ażeby nie grzeszyć. Nie chodzi tu zatem o bezgrzeszność uzyskaną przez własną cnotę ani też wręcz o bezgrzeszność wrodzoną człowiekowi, jak uważali gnostycy. Jest ona wynikiem działania Bożego. Aby nie grzeszyć, chrześcijanin dysponuje znajomością Boga, przypomina św. Jan w tym samym fragmencie. A nieco wcześniej pisze: „Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże” (1 J 3, 9)… Można powiedzieć, że dla uniknięcia grzechu — czy uwolnienia się od niego — chrześcijanin wspierany jest obecnością w nim samego Chrystusa, i tajemnicy Chrystusa, która jest tajemnicą pobożności (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia o pojednaniu i pokucie w dzisiejszym posłannictwie Kościoła, 20).
 
 
Tekst 3: s. 28
Odzyskać stan nieskazitelności i umrzeć dla tego, co oddziela od Chrystusa. 
Do łask sakramentu chrztu winniśmy nieustannie powracać, by przez wierność tym niezwykłym i szczególnym łaskom osiągnąć w jakimś stopniu taki stan czystości duszy, jaki został nam dany w momencie inicjacji chrzcielnej. Przez dokonujące się bowiem w chrzcie zanurzenie w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa osiągamy pewien stan nieskazitelności, który potem bardzo często marnujemy. Łaski chrztu dane są nam na zawsze, my jednak najczęściej marnotrawimy je, ulegając złu. Gdy jednak pragniemy iść do świętości, możemy przez poszczególne etapy oczyszczeń osiągnąć na nowo ten szczególny stan, który przedtem przez niewierność łaskom chrztu roztrwoniliśmy. Cała nasza droga do świętości nie jest niczym innym jak dochodzeniem do takiego stanu naszej duszy, jaki uzyskujemy w momencie chrztu.
Postęp w życiu wewnętrznym polega na coraz silniejszym pragnieniu realizowania łask chrztu św., łask upodobniania się do Chrystusa przez życie w duchu ośmiu błogosławieństw. „Kto straci swe życie z Mego powodu, znajdzie je” - mówi Chrystus (Mt 16, 25). To „tracenie życia” rozpoczyna się już w sakramencie chrztu i ma realizować się w całym naszym życiu. Mamy tracić swoje życie z powodu Chrystusa, usiłując naśladować Go coraz pełniej na swojej konkretnej drodze życia, zgodnej z Jego wolą i Jego planem wobec nas. Musimy być razem z Chrystusem „pogrzebani”, musimy więc przejść przez swoją śmierć. Dlatego na ile nie umarliśmy dla wszystkiego, co oddziela nas od Boga, na tyle nie może urzeczywistnić się nasze „ukrycie z Chrystusem w Bogu”, nasza świętość. Przez utratę swojego życia dla Chrystusa zrealizujemy nasze powołanie do odnalezienia siebie w Nim, który jest „wszelką pełnią” (Kol 2, 9).
Udzielony nam w sakramencie chrztu „dar wiary” (DWCH 2) ma prowadzić do ciągłego wzrostu naszego przylgnięcia do Chrystusa. Chrzest staje przed nami nie tylko jako coś dokonanego, ale również jako pewne zadanie i cel. Podobnie jak wiara jest on dla nas zadaniem, które zostanie zrealizowane w pełni dopiero w momencie naszego zjednoczenia z Chrystusem, wówczas gdy będziemy mogli powtórzyć za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20) (Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s. 142n).
 
albo: s. 31
Oczyszczenie z przywiązań, aby zjednoczyć się z Chrystusem. 
Człowiek, który odkrył, że Bóg jest najwyższą wartością, zaczyna intensywnie Go szukać – chce zjednoczyć się z Nim do końca i cały do Niego należeć. Przeszkodą na tej drodze są liczne przywiązania i cała sfera nieuporządkowanej miłości własnej. Dlatego konieczne są oczyszczenia, i to nie tylko w sferze zmysłowej, ale i w tym, co najgłębsze – oczyszczenia umysłu, pamięci, woli. 
Abyśmy mogli zjednoczyć się z Chrystusem trzeba, byśmy zostali wyzwoleni ze starego człowieka. Wówczas cała nasza natura, uwolniona od wszelkiego egoistycznego pragnienia – zarówno posiadania jak i zamykania się w sobie – otworzy się w pełni na dar oblubieńczej miłości Chrystusa (Por. Aby Chrystus w nas wzrastał, Warszawa, 2001, s. 5n).
 
albo: s. 46
Oczyszczać świątynię serca z bożków. 
Jeżeli jesteś dzieckiem Bożym, i to dzieckiem, któremu została dana łaska chrztu św., i które korzysta z innych sakramentów, to dobrze wiesz, że Bóg w tobie mieszka, że jesteś Jego świątynią. Przecież kiedy przyjmujesz Ciało Chrystusa, to stajesz się jakby żywym naczyniem liturgicznym, żywym tabernakulum. Ale nie tylko wtedy jesteś świątynią Boga – jesteś nią zawsze. Czy okazujesz właściwy szacunek Bogu, który wybrał cię na swoją świątynię? Czy jest w tobie choćby coś z postawy martwych murów świątyni, które zwykle z majestatyczną godnością dają schronienie Chrystusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie? Czy adorujesz Boga, który jest w tobie? 
Staraj się nie tylko w czasie modlitwy, ale i w zwykłych chwilach twojego życia pamiętać, że Bóg jest w tobie. Im bardziej będziesz żył tą świadomością, tym gorliwiej będziesz starał się o miejsce dla Niego w swoim sercu. 
Owocem refleksji wiążącej się z prawdą o przebywaniu Chrystusa w twoim sercu będzie świadomość, że swoimi grzechami i niewiernościami niemal w każdej chwili znieważasz Go. Wtedy zaczniesz dostrzegać, że tak naprawdę to ta Boża świątynia, którą jesteś, wypełniona jest bardziej twoimi bożkami i troskami dnia codziennego niż Bogiem. Świadectwem tego są twoje rozproszenia na modlitwie. One ukazują ci, że sprawy dnia codziennego wypełniają twoje serce bardziej niż Bóg, że nie ma w tobie wiary, która pozwoliłaby ci patrzeć na nie z oderwaniem, a tym samym zachować wolność serca – by Bóg był w nim na pierwszym miejscu. 
O to, by twoje serce stawało się coraz bardziej świątynią Boga, staraj się nie tylko w chwilach modlitwy, ale i w całym swoim życiu. Na twoje codzienne problemy próbuj patrzeć w świetle wiary, byś rozwiązując je ufał nie sobie, a Bogu, i żebyś w Nim odnajdował prawdziwe i najważniejsze oparcie (Por. Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s. 23n). 
  

Przez chrzest wezwani do nowej ewangelizacji

 
Jesteście powołani do tego, by dawać jasne świadectwo o znaczeniu pytania o Boga w każdej dziedzinie idei i działania. W rodzinie, w pracy, a także w polityce i gospodarce współczesny człowiek musi prze¬konać się naocznie i namacalnie, że wszystko się zmienia w zależności od tego, czy jest się z Bogiem, czy nie (Benedykt XVI, Przemówienie do uczestników XXV zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Świeckich, 25.11.2011).
 

 

10 Niedziela zwykła: Powrót do domu Ojca

Cytaty z czytań mszalnych:
Z głębokości wołam do Ciebie… Jeśli zachowasz pamięć o grzechu, Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby ze czcią Ci służono (Ps 130, 1.3n). 
To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie (2 Kor 4, 18). 
Kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mk 3, 35).
 
Myśl przewodnia:
Skutkiem grzechu Adama i Ewy było wiele nieszczęść a największym z nich była utrata przyjaźni z Bogiem. Gdy człowiek odrzuca Boga, sam się unieszczęśliwia. 
Jan Paweł II naucza, że „grzech jest zerwaniem synowskiego stosunku z Bogiem po to, by prowadzić własne życie poza posłuszeństwem wobec Niego”. Nie chodzi tylko o ateizm, ale „grzechem jest również żyć tak, jak gdyby On nie istniał, wykreślać Go z codziennego życia”, jakby Bóg nie był potrzebny. Jest to tzw. sekularyzm, choroba współczesnego świata zachodniego, nie oszczędzająca ludzi ochrzczonych, dzieci Kościoła. 
Bóg szuka zagubionego Adama - „gdzie jesteś?”. On, łaskawy i miłosierny, szuka również nas i nieustannie czeka na nasz powrót. Pragnie być blisko nas: „Kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
 
 
Fragmenty z książeczki „Przez chrzest wezwani z ciemności do światła”:
Animator wybiera z podanych trzech tekstów - według uznania - fragmenty do przeczytania na grupie dzielenia.
 
Tekst 1: s. 35
Grzech sekularyzmu – żyć jakby Bóg nie istniał
„Sekularyzm”... jest zespołem poglądów i zwyczajów broniących humanizmu całkowicie oderwanego od Boga i całkowicie skoncentrowanego na kulcie działania oraz produkcji, wypaczonego przesytem konsumpcji i przyjemności, nie troszczącego się o niebezpieczeństwo „utraty własnej duszy”.
Jeżeli grzech jest zerwaniem synowskiego stosunku z Bogiem po to, by prowadzić własne życie poza posłuszeństwem wobec Niego, to grzechem jest nie tylko negacja Boga; grzechem jest również żyć tak, jak gdyby On nie istniał, wykreślać Go z codziennego życia. 
W takiej sytuacji zatarcie czy osłabienie poczucia grzechu… nade wszystko jest skutkiem zatarcia się idei ojcostwa Bożego i panowania Bożego nad życiem człowieka (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia o pojednaniu i pokucie w dzisiejszym posłannictwie Kościoła, 18).
 
Tekst 2: s. 39
Dziś wielu ochrzczonych nie żyje wiarą i wymaga nowej ewangelizacji 
Nastał czas nowej ewangelizacji również dla świata zachodniego, gdzie wielu z tych, którzy otrzymali chrzest, nie ma już kompletnie nic wspólnego z życiem chrześcijańskim. Coraz więcej jest tam ludzi, którzy choć zachowują wprawdzie pewną więź z wiarą, słabo i źle znają jej fundamenty. Często wyobrażenie o wierze chrześcijańskiej jest kształtowane przez karykatury i stereotypy rozpowszechniane przez kulturę, w postawie obojętnego dystansu, jeśli nie otwartej kontestacji. Nadszedł czas na nową ewangelizację tego Zachodu, gdzie „całe kraje i narody, w których niegdyś religia i życie chrześcijańskie kwitły i dały początek wspólnocie wiary żywej i dynamicznej, dzisiaj wystawione są na ciężką próbę, a niekiedy podlegają procesowi radykalnych przemian wskutek szerzenia się zobojętnienia, sekularyzmu i ateizmu. Chodzi tu przede wszystkim o kraje i narody należące do tak zwanego Pierwszego Świata, w których dobrobyt materialny i konsumizm, aczkolwiek przemieszane z sytuacjami zastraszającej nędzy i ubóstwa, sprzyjają i hołdują zasadzie: «żyć tak, jak gdyby Bóg nie istniał»” (Christifideles laici, 34) (Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Lineamenta na XIII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, 9).
 
albo: s. 37
Sekularyzacja dotyka samych chrześcijan, którzy potrzebują odnowienia „pierwotnej miłości” 
Żyjemy w epoce głębokiej sekularyzacji, w której zatracono umiejętność słuchania i rozumienia słów Ewangelii jako przesłania żywego i ożywczego. Sekularyzacja zakorzeniła się w sposób szczególny w świecie zachodnim, jest owocem wydarzeń i ruchów społecznych oraz nurtów myślowych, które głęboko naznaczyły historię i tożsamość. Dziś prezentuje się ona w naszych kulturach w postaci pozytywnego obrazu wyzwolenia, możliwości wyobrażenia sobie życia świata i ludzkości bez odniesienia do transcendencji. W ostatnich latach nie przybiera już tak bardzo postaci publicznych i radykalnych wystąpień wymierzonych wprost przeciwko Bogu, religii i chrześcijaństwu, choć w niektórych przypadkach również ostatnio można było usłyszeć takie antychrześcijańskie, antyreligijne i antyklerykalne akcenty. Przybrała ona charakter raczej mniej nachalny, dzięki czemu owa forma kulturowa mogła zdominować codzienne życie ludzi i ukształtować mentalność, w której Bóg jest praktycznie nieobecny, zupełnie lub częściowo, w życiu i świadomości człowieka. W takiej formie sekularyzacja mogła przeniknąć do życia chrześcijan i wspólnot Kościoła, stając się dla wierzących już nie tylko zagrożeniem z zewnątrz, lecz areną codziennej konfrontacji. Przejawia się w tym tak zwana kultura relatywizmu.
Cechy zsekularyzowanego sposobu pojmowania życia znaczą również codzienne postępowanie wielu chrześcijan, którzy często okazują się podatni na wpływy czy wręcz uwarunkowani kulturą obrazu, z jej sprzecznymi wzorcami i bodźcami. Dominująca mentalność hedonistyczna i konsumpcjonistyczna skłania ich do powierzchownego stylu życia i egocentryzmu, któremu niełatwo jest się przeciwstawić. «Śmierć Boga» głoszona w minionych dziesięcioleciach przez wielu intelektualistów ustępuje miejsca jałowemu indywidualizmowi. Niebezpieczeństwo zatracenia również najbardziej podstawowych elementów wiary jest realne, a konsekwencją tego może być duchowe obumieranie i oschłość serca, albo przeciwnie, w zastępcze formy przynależności religijnej czy rozmytej duchowości. W takim kontekście, nowa ewangelizacja prezentuje się jako bodziec, którego potrzebują wspólnoty znużone i przemęczone, aby na nowo odkryć radość doświadczenia chrześcijańskiego i powrócić do «pierwotnej miłości», która została zatracona (Ap 2, 4), aby potwierdzić naturę wolności w poszukiwaniu Prawdy (Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Lineamenta na XIII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, 6).
 
Tekst 3: s. 47
Jak nie ulec zniewoleniu zniewoleniu duchem tego świata
Jeżeli naszym powołaniem i celem ostatecznym jest życie życiem Boga, i to nie tylko w wieczności, ale przez wiarę już tu na ziemi, to na wszystko, czego doświadczamy i co przeżywamy, na wszelkie sytuacje, w jakich jesteśmy stawiani, a także na wszelkie dobra ziemskie winniśmy patrzeć poprzez pryzmat tego powołania. Bez stałej pamięci o naszym powołaniu i celu ostatecznym bardzo szybko możemy ulec zniewoleniu duchem tego świata. Wtedy to na pierwsze miejsce w naszej hierarchii wartości wysunąłby się komfort życia, pieniądz, pozycja społeczna. A przecież dobra ziemskie, które same w sobie są dobre, też winny służyć naszemu jednoczeniu się z Bogiem. Jednakże, jeżeli korzystając z nich, zapominamy o Bogu i w nich szukamy oparcia, stają się one z punktu widzenia życia wewnętrznego bezwartościowym „śmieciem”… 
Bóg przemawia do nas i przywołuje nas zarówno poprzez nasze doświadczenia wewnętrzne, jak i przez towarzyszące naszemu życiu różnorodne wydarzenia czy sytuacje, w tym również poprzez sytuacje z zakresu życia społecznego, z zakresu kultury czy polityki. Sytuacje te są dla nas bardzo często wyzwaniem do weryfikowania naszej hierarchii wartości i weryfikowania naszych oparć (Komunia życia z Maryją na drogach oczyszczeń, Warszawa 2001, s. 25-28).
 
albo: s. 49
W świetle wiary wszystko jest ostatecznie darem Boga 
Jeżeli zdobywasz środki do życia czy jakieś inne dobra pracą swoich rąk i umysłu, nie zmienia to faktu, że to Bóg żywi cię, ubiera, daje ci mieszkanie. Możesz oczywiście przypisywać wszystko własnym zabiegom czy zasługom; możesz w swoim poczuciu własnych możliwości, czyli w swojej głupocie układać sobie życie w oderwaniu od Boga i żyć duchem tego świata, do czego przeciwnik Boga stale nas nakłania. To prawda, że o wiele rzeczy musisz starać się sam, ale ich osiągnięcie tylko na pozór jest wynikiem twojego działania. Wszystko jest darem Boga, którego działanie i moc są przed tobą zwykle zakryte. Odkrywa je dopiero wiara. Postawa wiary będzie rodziła w tobie nieustanną wdzięczność wobec Boga za wszystko, czym On cię obdarza. Trzeba, byś patrzył w świetle wiary nie tylko na szczególnie ważne wydarzenia w swoim życiu, ale i na swoją codzienność (Zawierzyć się opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s. 257n).
 
albo: s. 81
Człowiek nieustannej modlitwy 
Niezwykłym człowiekiem modlitwy, potrafiącym odkrywać wszędzie obecność Boga, był Guy de Larigaudie: wielki podróżnik (przejechał po raz pierwszy samochodem z Francji do Indochin), przywódca młodzieży francuskiej; ktoś, kto ukochał Boga całym sercem, dlatego mógł w pełni ukochać również bliźnich i świat. Pod jego fotografią widniał znamienny napis: „uśmiechnięta świętość”. Jego religijną postawę cechowała przede wszystkim pełna wiary modlitwa afirmacji świata, zachwyt dla jego piękna. Przecież jeśli kocha się Boga, kocha się również świat. „Wszystko - zanotował w swoich zapiskach - trzeba ukochać: orchideę, niespodziewanie rozkwitającą w dżungli, pięknego wierzchowca, gest dziecka, dowcip czy uśmiech kobiety. Trzeba podziwiać wszelką piękność, odkrywać ją, nawet jeśli nurza się w błocie i podnosić do Boga”. 
Oczywiście, nie znaczy to, by w jego życiu nie było zmagań i ofiar, by nie było prób wiary i odważnych decyzji - bo przecież świętość nie może być czymś łatwym. „Czuć w głębi siebie wszelki brud, rozpustę i wrzenie instynktów ludzkich, a jednak trwać ponad tym, nie zanurzając się - tak jak kroczy się po wyschniętym trzęsawisku, pozwalając unosić się dzięki jakiejś swoistej lekkości. - Była to chyba Metyska. Miała wspaniałe ramiona i tę zwierzęcą piękność mieszańców o grubych wargach i ogromnych oczach. Była piękna, szaleńczo piękna. Prawdę mówiąc, pozostawało tylko jedno. Nie uczyniłem tego. Wskoczyłem na konia i odjechałem galopem, płacząc z rozpaczy i wściekłości. Ufam, że w dniu sądu, jeśli zabraknie czegokolwiek, co mógłbym ofiarować Bogu - dam Mu niby wiązankę wszystkie te pocałunki, których ze względu na miłość do Niego nie chciałem poznać”.
Guy de Larigaudie kocha ryzyko, taniec, śpiew. Jest doskonałym pływakiem, narciarzem. Bierze wszystkie radości, ale poprzez wszystko, czego doznaje, co przeżywa, płynie nieustanny rytm przepełnionej wiarą rozmowy z Bogiem. „Nie mogły zrozumieć piękne cudzoziemki - wyznaje - że nawet przy najbardziej porywającej muzyce tanecznej serce moje dotrzymuje taktu modlitwie i że modlitwa ta jest silniejsza aniżeli ich wdzięk i powab”. „Ścinając końcem szpicruty chwasty, żując źdźbło trawy, goląc się rano, bez znużenia powtarzać można Bogu, że kocha się Go bardzo. Śpiewem opowiadać całe swe życie minione i marzenia, które się snuje na przyszłość - i tak mówić do swego Boga. I mówić Mu także, tańcząc z radości w blasku słońca na plaży czy sunąc na nartach po śniegu. Mieć zawsze blisko siebie Boga jak towarzysza i powiernika”. „Tak bardzo przyzwyczaiłem się do obecności Boga w sobie, że w głębi serca zawsze mam modlitwę, która dochodzi niemal do warg. Ta zaledwie świadoma modlitwa nie ustaje nawet w półśnie, któremu towarzyszy kołysanie pociągu czy pomruk okrętowej śruby, nawet w uniesieniu ciała czy duszy, nawet w gorączce miasta czy napięciu uwagi w czasie pochłaniającego zajęcia. Gdzieś w głębi mnie jest toń nieskończenie spokojna i czysta i nie mogą jej dotknąć ani cienie, ani wiry powierzchni”. „Całe moje życie było jednym długim poszukiwaniem Boga. Wszędzie i o każdej godzinie, na każdym miejscu świata tropiłem Jego ślady. Śmierć będzie dla mnie tylko cudownym spuszczeniem ze smyczy” (Por. Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s.191-193).
 
albo: s. 48
Co ma być naszym dziełem życia? 
W swojej podróży do San Giovanni Rotondo spotkałem naukowca, który jechał razem ze mną do ojca Pio, aby prosić o błogosławieństwo dla swojej pracy. Przyjechał z dwoma tomami wydanego dzieła, które nazwał swoim opus vitae - dziełem życia. W ramach spowiedzi przedstawił je Ojcu Pio i prosił o błogosławieństwo. Reakcja padre Pio była przerażająca, przede wszystkim zdumienie - to jest twoje opus vitae, to jest twoje dzieło życia? Wziął do ręki te dwa tomy i jeszcze raz powtórzył, to jest opus vitae, to znaczy, że żyłeś te sześćdziesiąt lat po to, żeby te dwie książki napisać, to był cel twojego życia - prawie krzyczał - to jest opus vitae, po to żyłeś? A gdzie twoja wiara? Potem złagodniał, jakby zobaczył nieświadomość tego człowieka i z łagodnością ojca zapytał: pewnie włożyłeś w to wiele wysiłku, nieprawda? Pewnie było wiele nocy nieprzespanych, a ze zdrowiem jak? - No tak, zawał serca. - Właśnie, to wszystko w służbie ambicji, by stworzyć tego rodzaju opus vitae. Patrz - mówił dalej - co znaczą bożki, przywiązania. Gdybyś robił to samo, ale dla Boga, to wszystko wyglądałoby inaczej. Przecież ty to wszystko sobie przywłaszczyłeś, to było twoje opus vitae, twoje własne dzieło. Zakończenie tej spowiedzi było też w stylu ojca Pio. Znowu podniósł głos: Jeżeli tylko z tym przyszedłeś, to va via - proszę wyjść. Padre Pio był rude, jak mówią Włosi, czyli szorstki, ale w tej szorstkości kryła się wielka miłość do każdego człowieka i każdego penitenta. To był człowiek, który kochał, a miłość jest mocna. To miłość padre Pio sprawiła, że ta wstrząsająca rozmowa, połączona ze spowiedzią, była rzeczywiście momentem przełomowym w życiu tego naukowca. On naprawdę zaczął inaczej myśleć i inaczej patrzeć na świat (Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s. 56).

Przez chrzest wezwani do nowej ewangelizacji

 
Jesteście powołani do tego, by dawać jasne świadectwo o znaczeniu pytania o Boga w każdej dziedzinie idei i działania. W rodzinie, w pracy, a także w polityce i gospodarce współczesny człowiek musi prze¬konać się naocznie i namacalnie, że wszystko się zmienia w zależności od tego, czy jest się z Bogiem, czy nie (Benedykt XVI, Przemówienie do uczestników XXV zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Świeckich, 25.11.2011).
 
 

11 Niedziela zwykła: Miłosierdzie większe niż grzech

 
Cytaty z czytań mszalnych:
Ja jestem Panem… który drzewo niskie wywyższa… który zieloność daje drzewu suchemu (Ez 17, 24).
Jest ono [królestwo Boże] jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn (Mk 4, 31n).
 
 
Myśl przewodnia:
Miłosierny Ojciec, dzięki swojej wszechmocy, potrafi naprawić wszystkie nasze błędy i sprawić, że nawet po grzechu nasze życie może wydać owoce świętości. Jest jednak warunek: drzewo musi być „niskie”. Niskość oznacza pokorę i uniżenie przed Bogiem. 
Zawsze znajdę sposób, aby być szczęśliwą i wyciągnąć korzyść ze swoich nędz - mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Czy ojciec karze dziecko, które się samo oskarża, czy nakłada mu pokutę? Nie, na pewno nie, ale przytula je do swego serca. Miłosierdzie jest źródłem naszej największej radości.
 
Fragmenty z książeczki „Przez chrzest wezwani z ciemności do światła”:
Animator wybiera z podanych trzech tekstów - według uznania - fragmenty do przeczytania na grupie dzielenia.
 
 
Tekst 1: s. 77
Sami prędzej czy później upadamy. Z pomocą łaski możemy czynić dobro. 
Jeśli opieramy się jedynie na własnej sile, na dłuższą metę nie damy sobie rady z naszymi pokusami. Dzięki wierze odkrywamy, że jesteśmy dziećmi Bożymi i dzięki Bogu stajemy się silni. Gdy Bóg daje nam siłę, nazywamy to łaską. Zwłaszcza przez święte znaki, które określamy mianem sakramentów, Bóg uzdalnia nas, żebyśmy rzeczywiście czynili dobro, którego pragniemy (Youcat, Katechizm Kościoła Katolickiego dla młodych, 279).
 
 
Tekst 2: s. 59n
Zadaniem nowej ewangelizacji jest odzyskanie świadomości że w Chrystusie zło można zwyciężyć dobrem. 
Spoglądając dziś na współczesny świat musimy stwierdzić, że osłabła w nim znacznie świadomość grzechu…
Dramatyczność obecnej sytuacji, w której wydają się zanikać podstawowe wartości moralne, w znacznej mierze uzależniona jest od utraty poczucia grzechu. Pozwala nam to dostrzec, jak wielkie zadania stoją przed «nową ewangelizacją». Trzeba przywrócić sumieniu poczucie Boga, Jego miłosierdzia, darmowości Jego darów, tak aby mogło ono uznać ciężar grzechu, który zwraca człowieka przeciw jego Stwórcy…
Nachodzi nas pokusa, by poddać się moralnemu złu, które wydaje się nie do przezwyciężenia. Jakże wiele osób czuje bezsilność i bezradność wobec sytuacji, która jest tak trudna, że wydaje się bez wyjścia. Jednak orędzie Chrystusowego zwycięstwa nad złem daje nam pewność, że nawet najtrwalsze struktury zła można przezwyciężyć i zastąpić «strukturami dobra»... «Nowa ewangelizacja» stawia czoło temu wyzwaniu. Musi ona uczynić wszystko, aby wszyscy ludzie odzyskali świadomość, że w Chrystusie można zło przezwyciężyć dobrem. Potrzebna jest formacja do poczucia osobistej odpowiedzialności, opartej na uznaniu nakazów moralnych i na świadomości grzechu… Jubileusz może stanowić opatrznościową okazję, aby poszczególne osoby i wspólnoty podjęły to wyzwanie, szerząc autentyczną «metánoię», czyli zmianę mentalności (Jan Paweł II, Przezwyciężać osobisty grzech i «struktury grzechu». Audiencja generalna 25.08.1999).
 
albo: s. 56n
Grzech jest integralną częścią prawdy o człowieku. Ale zawsze w perspektywie przebaczającej miłości Boga. 
Św. Jan apostoł pisze: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam” (1 J 1, 8n). Te natchnione słowa, napisane u początków Kościoła, wprowadzają, lepiej niż jakiekolwiek inne ludzkie wyrażenia, temat grzechu, który jest ściśle związany z tematem pojednania. Ujmują one problem grzechu w jego perspektywie antropologicznej jako część integralną prawdy o człowieku, wpisują go jednak od razu w perspektywę Boską, w której grzech zostaje skonfrontowany z prawdą Bożej miłości: sprawiedliwej, wielkodusznej i wiernej, ujawniającej się nade wszystko w przebaczeniu i odkupieniu. Dlatego też św. Jan napisze nieco dalej, że „jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca” (1 J 3, 20) (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia o pojednaniu i pokucie w dzisiejszym posłannictwie Kościoła, 13).
 
albo: s. 63
Uznać podatność na grzech i mieć nadzieję na zwycięstwo miłosierdzia 
Także ludzie współcześni, zagrożeni utratą poczucia grzechu, tylekroć kuszeni przez mało chrześcijańską iluzję bezgrzeszności, odczuwają potrzebę wysłuchania na nowo, jako skierowanego do każdego osobiście, napomnienia św. Jana: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1, 8), co więcej, „cały... świat leży w mocy Złego” (1 J 5, 19). A zatem każdy jest wezwany głosem Bożej prawdy do realistycznego czytania w swym sumieniu i do wyznania, że narodził się w przewinieniu, jak mówimy w Psalmie Miserere (Ps 51 [50], 7).
Ludzie współcześni, zagrożeni lękiem i rozpaczą, mogą jednak czuć się pokrzepieni Bożą obietnicą, dającą im nadzieję pełnego pojednania. Tajemnica pobożności od strony Boga to owo miłosierdzie, w które nasz Pan i Ojciec — powtarzam raz jeszcze — jest nieskończenie bogaty (Ef 2, 4). Jak powiedziałem w Encyklice poświęconej tematowi Bożego miłosierdzia (Dives in misericordia, 8. 15), jest ono miłością potężniejszą niż grzech, potężniejszą niż śmierć. Gdy zdamy sobie sprawę, że miłość, jaką Bóg ma dla nas, nie zatrzymuje się przed naszym grzechem, nie cofa się przed naszymi przewinieniami, ale staje się jeszcze bardziej troskliwa i wielkoduszna; gdy zdamy sobie sprawy, że była to miłość aż do męki i śmierci Słowa, które stało się ciałem i zgodziło się odkupić nas za cenę własnej Krwi, wówczas wykrzykniemy z wdzięcznością: „Tak, Pan jest bogaty w miłosierdzie” i wreszcie powiemy: „Pan jest miłosierdziem” (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia o pojednaniu i pokucie w dzisiejszym posłannictwie Kościoła, 22).
 
Tekst 3: s. 64
Gdy trwonimy dar chrztu wracajmy ze skruchą syna marnotrawnego
To prawda, że dzięki łaskom chrztu świętego stajemy się dziedzicami dóbr niebieskich, ale prawdą jest również, że ten ofiarowany nam skarb mniej lub bardziej trwonimy i wtedy powinniśmy stawać przed Bogiem w postawie skruszonego syna marnotrawnego. 
Syn marnotrawny wraca do ojca w pokorze i jak żebrak prosi: „uczyń mię choćby jednym z najemników” (Łk 15,19). Czy gdyby wrócił z dumnie podniesionym czołem, w przekonaniu, że tak serdeczne przyjęcie należało mu się, że skoro wrócił, to roztrwonione już przez niego dziedzictwo też mu się należy, że należy mu się najlepszy płaszcz, sandały, pierścień – czy wówczas ojciec potraktowałby go tak, jak zachował się wobec niego, widząc jego skruchę? Z pewnością dla jego własnego dobra, dla poskromienia jego pychy musiałby potraktować go z całą surowością, na jaką zasłużył.
A jak my zachowujemy się wobec Stwórcy, który mimo naszych niewierności obdarza nas nieustannie swoimi łaskami? Tak częste w naszym życiu stawianie Bogu warunków można by przyrównać do sytuacji, kiedy to syn marnotrawny wracając nie przeprasza ojca, ale wysuwa pod jego adresem coraz to nowe pretensje – choćby o to, dlaczego tak późno wyszedł mu na spotkanie, albo o to, że krój danego mu płaszcza nie jest najwłaściwszy, że pierścień nie dość bogaty czy uczta za mało wystawna. My bardzo często tak właśnie postępujemy. Tak zachowujemy się wobec Boga, kiedy narzekamy, że za mało otrzymujemy, a także wtedy, kiedy nie narzekamy wprost, ale i nie dziękujemy. Brak wdzięczności jest jedną z form narzekania, jedną z form wysuwania pretensji… 
Człowiek, który nie dziękuje, podobny jest do żebraka, stale pełnego pretensji, uważającego, że wszyscy mają obowiązek nie tylko wspierania go hojną jałmużną, ale i okazywania mu szczególnej czci. Jakże często wszystko, co otrzymujemy, uznajemy za rzecz normalną. Tak traktujemy nawet dar Eucharystii czy łaskę sakramentu pokuty. A Bóg, który w swojej miłości ku nam jakby tego nie dostrzegał, wciąż czeka, że kiedyś staniemy wobec Niego w prawdzie (Por. Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s.216n). 
 
albo: s. 65
Gdy zbrukaliśmy szatę chrztu nie przestawajmy ufać w miłosierdzie
Człowiek o postawie duchowego żebraka przyznaje się do tego, że swoim życiem często znieważa Boga; przyznaje, że dana mu w sakramencie chrztu biała szata duszy na skutek grzechów i niewierności stała się jak brudny łachman żebraczy; że z tego powodu, na mocy sprawiedliwości, zasługuje jedynie na odrzucenie. Mimo to jednak nie przestaje żebrać, co oznacza, że nie przestaje ufać w miłosierdzie. Bóg oczekuje od nas coraz ufniejszego odwoływania się do Jego miłosierdzia, które objawiło się najpełniej w Odkupieńczej Ofierze Chrystusa (Por. Zawierzyć się Opatrzności Bożej, Warszawa 2000, s.215).
 
albo: s. 67
Mieć odwagę starać się o świętość w słabości – przez Niepokalaną
Czasem ktoś spyta samego siebie: jakże masz odwagę starać się o to, aby być świętym, będąc tak słabym? Właśnie im kto słabszy, tym lepiej. Niepokalana jest wcieleniem miłosierdzia Bożego. Jeśli jakiegoś drania albo taką duszę, o której nie było nadziei, że coś z niej będzie, podniosła do takiej świętości, o jakiej wcale nie myślała, jeśli najbardziej zaprzepaszczonych i słabych podniosła - to i my starajmy się o świętość. Powiedzmy Jej: jeśli zginę i wpadnę do piekła, to i inni pójdą tam za mną, a jeśli podasz mi rękę - będę wielkim świętym i innych do nieba pociągnę (Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego, Niepokalanów 1983, s.310n). 
 
albo: s. 66
Nieufność jest źródłem naszych grzechów i udręk
Nieufność w pewnym sensie jest gorsza niż grzech, bo jest ona korzeniem i źródłem grzechu… Brak zaufania, ten posiew nieufności wobec Boga leży w dużej mierze u źródłem wszystkich twoich grzechów i wszystkich twoich udręk egzystencjalnych czy psychicznych, a pośrednio również fizycznych. Jeśli zaufasz Panu, podetniesz korzenie tego, co cię niszczy… Jak ważne jest takie bezwzględne zaufanie Bogu, dziecięce zaufanie Temu, którego grzechem nieufności ranimy najbardziej (Ks. T. Dajczer, Rozważania o wierze, Częstochowa 2006, s.60).
 

Przez chrzest wezwani do nowej ewangelizacji

 
Jesteście powołani do tego, by dawać jasne świadectwo o znaczeniu pytania o Boga w każdej dziedzinie idei i działania. W rodzinie, w pracy, a także w polityce i gospodarce współczesny człowiek musi prze¬konać się naocznie i namacalnie, że wszystko się zmienia w zależności od tego, czy jest się z Bogiem, czy nie (Benedykt XVI, Przemówienie do uczestników XXV zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Świeckich, 25.11.2011).
 

 

Narodzenie św. Jana Chrzciciela: Apostołowie miłosierdzia

 
Cytaty z czytań mszalnych:
Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię (Iz 49, 2).
Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem (Łk 1, 57).
 
Myśl przewodnia:
Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”. To imię objawił ojcu św. Jana Chrzciciela archanioł Gabriel. W Piśmie św. imię wiąże się z zadaniem do wykonania, osobistą misję zleconą przez Boga. Także wobec ciebie Bóg ma plany. Zapytaj dzisiaj: Panie, co chcesz, abym czynił? 
Jeśli nawet okazałeś się niewierny, poszedłeś swoimi drogami, nigdy nie jest za późno, aby dać się ogarnąć Bożemu miłosierdziu. Bóg czyni cuda i chce, byś głosił miłosierdzie, którego sam doznałeś. Uwierz w to, a staniesz się znakiem dla innych.
 
Fragmenty z książeczki „Przez chrzest wezwani z ciemności do światła”:
Animator wybiera z podanych trzech tekstów - według uznania - fragmenty do przeczytania na grupie dzielenia.
 
Tekst 1: s. 56
Ojciec wytrwale czeka na syna marnotrawnego, którym jest każdy z nas
Człowiek — każdy człowiek — jest tym synem marnotrawnym: owładnięty pokusą odejścia od Ojca, by żyć niezależnie; ulegający pokusie; zawiedziony ową pustką, która zafascynowała go jak miraż; samotny, zniesławiony, wykorzystany, gdy próbuje zbudować świat tylko dla siebie; w głębi swej nędzy udręczony pragnieniem powrotu do jedności z Ojcem. Jak ojciec z przypowieści, Bóg wypatruje powrotu syna, gdy powróci przygarnia go do serca i zastawia stół dla uczczenia ponownego spotkania, w którym Ojciec i bracia świętują pojednanie (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia o pojednaniu i pokucie w dzisiejszym posłannictwie Kościoła, 5).
 
albo: s. 40n
Wobec sekularyzacji całych narodów potrzeba świadków, że tylko wiara daje pełne rozwiązanie problemów 
Całe kraje i narody, w których niegdyś religia i życie chrześcijańskie kwitły i dały początek wspólnocie wiary żywej i dynamicznej, dzisiaj wystawione są na ciężką próbę, a niekiedy podlegają procesowi radykalnych przemian wskutek szerzenia się zobojętnienia, sekularyzmu i ateizmu. Chodzi tu przede wszystkim o kraje i narody należące do tak zwanego Pierwszego Świata, w których dobrobyt materialny i konsumizm, aczkolwiek przemieszane z sytuacjami zastraszającej nędzy i ubóstwa, sprzyjają i hołdują zasadzie: „żyć tak, jak gdyby Bóg nie istniał”. Otóż zobojętnienie religijne i zupełny brak praktycznego odniesienia do Boga nawet w obliczu najpoważniejszych problemów życiowych są zjawiskami nie mniej niepokojącymi i destruktywnymi niż jawny ateizm. I nawet jeśli wiara chrześcijańska zachowała się jeszcze w niektórych tradycjach i obrzędach, to stopniowo traci ona swe miejsce w najistotniejszych momentach ludzkiej egzystencji, takich jak narodziny, cierpienie i śmierć. W rezultacie, współczesnego człowieka stojącego w obliczu tajemnic i pytań, na które nie znajduje odpowiedzi, ogarnia rozczarowanie i rozpacz lub nawet pokusa wyeliminowania źródła tych problemów przez położenie kresu ludzkiemu życiu…
W owym zadaniu Kościoła ludzie świeccy, na mocy ich uczestnictwa w prorockim urzędzie Chrystusa, biorą pełny udział. Do nich w szczególności należy świadczenie o tym, jak wiara chrześcijańska daje jedyną pełną odpowiedź, którą wszyscy mniej lub bardziej świadomie przyjmują i której pragną, na problemy i nadzieje, jakie życie stawia przed każdym człowiekiem i każdym społeczeństwem. Świeccy mogą spełniać to zadanie pod warunkiem, że zdołają przezwyciężyć rozdźwięk pomiędzy Ewangelią a własnym życiem, nadając wszystkim swoim działaniom w rodzinie, w pracy, na polu społecznym spójność właściwą takiemu życiu, które czerpie natchnienie z Ewangelii i w niej znajduje siłę do tego, by w pełni się realizować (Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Christifideles laici o powołaniu i misji świeckich w Kościele, 34).
 
Tekst 2: s. 75n
Ewangelizator musi pierwszy iść drogą Ewangelii, którą głosi
Nowi ewangelizatorzy są powołani do tego, aby jako pierwsi szli tą Drogą, którą jest Chrystus, ażeby inni mogli poznawać piękno Ewangelii, która daje życie. A tą Drogą nie idzie się nigdy samotnie, lecz razem z innymi: jest to doświadczenie wspólnoty i braterstwa, proponowane ludziom, których spotykamy, aby podzielić się z nimi naszym doświadczeniem Chrystusa i Jego Kościoła. I tak świadectwo w połączeniu z głoszeniem może otworzyć serca tych, którzy szukają prawdy, aby mogli dotrzeć do sensu własnego życia (Benedykt XVI, Głoszenie Ewangelii słowem, mocą Ducha Świętego i wielką siłą przekonania. Międzynarodowe spotkanie na temat nowej ewangelizacji, Rzym, 16.10.2011).
 
albo: s. 75
Skoro sami doświadczyliśmy miłosierdzia, pomóżmy innym spotkać się z nim
Oto świadectwo, jakie pozostawił nam Apostoł [Paweł]: „Nauka to godna wiary i zasługująca na uznanie, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą na życie wieczne” (1 Tm 1, 15-16). Z upływem wieków liczba obdarzonych łaską nie przestaje rosnąć. Ty i ja też do nich należymy... 
Ale jeżeli dzięki własnemu doświadczeniu jesteśmy przekonani o tym, że bez Chrystusa życie jest niepełne, że brakuje w nim pewnej rzeczywistości — i to rzeczywistości fundamentalnej — powinniśmy także być przekonani, że nikomu nie wyrządzamy krzywdy, jeżeli pokazujemy mu Chrystusa i dajemy w ten sposób możliwość odkrycia prawdziwej tożsamości, radość z odnalezienia życia. Wręcz musimy to robić, naszym obowiązkiem jest dać wszystkim możliwość osiągnięcia życia wiecznego.
Czcigodni i umiłowani bracia i siostry, powiedzmy im to, co powiedział naród izraelski: „Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy”. Pomóżmy nędzy ludzkiej spotkać się z Miłosierdziem Bożym (Benedykt XVI, Homilia, Luanda-Angola, 21.03.2009).
 
Tekst 3: s. 85
Kto doznał miłosierdzia pragnie się nim dzielić jak Samarytanka
Im mocniej człowiek dozna miłosierdzia, tym silniejszą odczuwa potrzebę świadczenia o nim i przekazywania go innym (Jan Paweł II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2001, 9). Doświadczenie miłości, która wybiera, kogo chce, nie bacząc na brud, sprawia, że w Samarytance budzi się pragnienie dzielenia się tym, co otrzymała - dzielenia się miłością, która czyni z niej apostoła. Ta, która wstydziła się ludzkich spojrzeń pełnych pogardy wobec jej brudu, prześwietlona miłującą Obecnością jakby zapomina o sobie. Nie boi się iść do miasta i ogłasza - wśród tych, których dotychczas z lękiem unikała - radosne orędzie, że Mesjasz przyszedł, że jest tuż.
Czy można się dziwić, że dzięki takiemu świadectwu wielu Samarytan uwierzyło wtedy w Jezusa? Przeniknięta promieniem Boskiego działania Samarytanka staje się na tyle wolną od wiary w siebie taflą, że miłość Boża może dokonywać niezwykłych rzeczy (Promienie padające przez zabrudzoną taflę, Warszawa 2004, s.16-18).
 
albo: s. 86n
Poprzez świadectwo otwierać innych na miłosierdzie
Aby ukazywać innym, że Bóg kocha ich takimi, jacy są - jako ludzi letnich, lekceważących Jego miłość, ludzi, którzy w jakiejś mierze odwrócili się od Niego i wzgardzili darem Odkupienia - trzeba stawać przed nimi jako ktoś, kto sam każdego dnia takiej miłości doświadcza.
Świat zapomniał, że Bóg kocha grzeszników, że odkupił nasze winy i wziął na siebie wszystkie ludzkie choroby. Dla wielu osób, nawet takich, które nie kwestionują nauki Kościoła, Odkupienie stało się już tylko suchą teorią, która nie ma związku z życiem. Obiecana przez Chrystusa woda żywa staje się dla świata niedostępna.
Aby w pełni skorzystać z Ofiary, którą Jezus złożył za nas na krzyżu, trzeba współpracy z Jego łaską, trzeba żywej wiary w Odkupienie. Człowiek nie mający takiej wiary jest jak niewolnik - nie może żyć pełnią życia w wolności dziecka Bożego, nie może być naprawdę szczęśliwy. Przypomina więźnia, który od lat tkwi w ciemnicy, bo nie zdaje sobie sprawy, że jego kajdany - choć wyglądają tak samo jak przedtem - zostały już przepiłowane. Że wystarczy strząsnąć je z siebie, aby móc się swobodnie poruszać. Taki człowiek wciąż jest niewolnikiem łańcuchów zła i grzechu, choć mógłby w każdej chwili wstać i pójść, i pić ze źródła żywej wody.
Jeżeli Pan Bóg pozwala ci nie tylko rozumieć, ale także w jakiś sposób doświadczać, czym jest Odkupienie, winien Mu jesteś szczególną wdzięczność. Otwieranie twojej duszy na dar Odkupienia to niezwykła łaska Boża. Jeśli dzięki niej wszedłeś głębiej w tę tajemnicę, to masz świadomość, że twoje kajdany zostały rozkute, że jesteś wolny. Dlatego możesz poruszać się swobodnie, w każdej chwili iść do źródła i pić wodę żywą. A wtedy zobaczysz wokół siebie tych, którzy giną z pragnienia i zrozumiesz, że jesteś powołany, aby być roznosicielem tej wody, wody łaski, wody żywej na wielkiej pustyni świata (Promienie padające przez zabrudzoną taflę, Warszawa 2004, s. 20-22).