Wewnętrzna pielgrzymka wiary ku Bogu odbywa się głównie w modlitwie. Święty Augustyn powiedział kiedyś, że modlitwa jest w ostateczności niczym innym jak aktualizacją i radykalizacją naszej tęsknoty za Bogiem. W miejsce słowa, „tęsknota” moglibyśmy umieścić słowo, „niepokój” i powiedzieć, że modlitwa wyrywa nas z naszego fałszywego wygodnictwa, z naszego zamknięcia w rzeczywistości materialnej, widzialnej i przekazuje nam niepokój ku Bogu i właśnie w ten sposób czyni nas otwartymi i niespokojnymi jedni o drugich.
 
Homilia Benedykta XVI podczas Mszy św. w bazylice watykańskiej z okazji uroczystości Objawienia Pańskiego.
 
Drodzy bracia i siostry!
 
Dla wierzącego i modlącego się Kościoła Mędrcy ze Wschodu, którzy idąc za gwiazdą odnaleźli drogę do żłóbka w Betlejem, są jedynie początkiem wielkiej procesji przemierzającej historię. Z tego względu liturgia czyta Ewangelię, która mówi o drodze Mędrców wraz ze wspaniałymi wizjami proroczymi 60 rozdziału Księgi Izajasza i Psalmu 72, które ukazują w śmiałych obrazach pielgrzymkę narodów do Jerozolimy. Tak, jak pasterze, pierwsi goście u nowonarodzonego Dzieciątka w żłobie ucieleśniają ubogich Izraela i ogólnie rzecz biorąc wszystkie dusze pokorne żyjące wewnętrznie bardzo blisko z Jezusem, tak ludzie pochodzący ze Wschodu ucieleśniają świat narodów, Kościół pogan – ludzi którzy na przestrzeni wieków zmierzają ku Dzieciątku z Betlejem, czcząc w Nim Syna Bożego i oddają Mu pokłon. Kościół nazywa to święto „Epifanią” – Objawieniem się Boskości. Kiedy zwrócimy uwagę na fakt, że od samego początku ludzie różnego pochodzenia, wszystkich kontynentów, wszystkich różnorakich kultur, sposobów myślenia i życia byli i są na drodze do Chrystusa, to możemy naprawdę powiedzieć, że ta pielgrzymka i to spotkanie z Bogiem jako Dzieciątkiem jest ukazaniem się dobroci i życzliwości Boga wobec ludzi (por. Tt 3, 4). 
 
Zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez błogosławionego Jana Pawła II obchodzimy święto Objawienia Pańskiego także jako dzień konsekracji biskupiej czterech kapłanów, którzy odtąd będą na różnych stanowiskach włączać się w posługę papieża na rzecz jedności jedynego Kościoła Jezusa Chrystusa, w wielości Kościołów partykularnych. Powiązanie między tymi święceniami biskupimi a tematem pielgrzymki narodów do Jezusa Chrystusa jest oczywiste. Zadaniem biskupa jest nie tylko podążanie w tej pielgrzymce wraz z innymi, ale przewodniczenie i wskazywanie drogi. Chciałbym jednak zastanowić się wraz z wami podczas tej liturgii nad bardziej konkretną kwestią. Na podstawie historii opowiedzianej przez Mateusza możemy z pewnością wyrobić sobie pewien obraz tego, jakiego typu ludźmi musieli być ci, którzy idąc za znakiem gwiazdy wyruszyli w drogę, żeby znaleźć króla, który miał ustanowić nowy rodzaj królestwa nie tylko dla Izraela, ale dla ludzkości. Jakim byli oni typem ludzi? Zapytajmy się również, czy pomimo różnicy czasów i zadań, wychodząc od nich można coś wyraźnie ukazać odnośnie tego, kim jest biskup i jak powinien on wypełniać swoją misję.
 
Ludzie, którzy wyruszyli wówczas w nieznane, byli niewątpliwie ludźmi niespokojnego serca. Ludźmi pobudzonymi niespokojnym poszukiwaniem Boga i zbawienia świata. Ludźmi oczekującymi, którzy nie zadowalali się swymi zabezpieczonymi dochodami i swoją całkiem imponującą pozycją społeczną. Poszukiwali czegoś więcej. Byli zapewne ludźmi wykształconymi, którzy wiele wiedzieli o gwiazdach i prawdopodobnie dysponowali także pewną formacją filozoficzną. Chcieli jednak nie tylko znać wiele rzeczy. Chcieli przede wszystkim znać to, co istotne. Chcieli wiedzieć, jak to się dzieje, że jest się człowiekiem. I właśnie dlatego chcieli wiedzieć, czy istnieje Bóg, gdzie i jak On jest. Czy troszczy się o nas i jak możemy Go spotkać. Chcieli nie tylko wiedzieć. Chcieli poznać prawdę o nas i o Bogu, o świecie. Ich pielgrzymka zewnętrzna była wyrazem ich podążania wewnętrznego, wewnętrznej pielgrzymki ich serc. Byli ludźmi szukającymi Boga i w ostateczności w drodze do Niego. Byli szukającymi Boga. 
 
W ten sposób staje przed nami pytanie: jakim powinien człowiek, na którego nakładane są ręce podczas święceń biskupich w Kościele Jezusa Chrystusa? Możemy powiedzieć: musi on być nade wszystko człowiekiem, któremu zależy na Bogu, ponieważ tylko wówczas naprawdę zależy mu na ludziach. Możemy też powiedzieć odwrotnie: biskup powinien być człowiekiem, któremu ludzie leżą na sercu, którego nurtuje los ludzi. Musi on być człowiekiem dla innych. Może on jednak być naprawdę takim, tylko wówczas, kiedy jest człowiekiem przejętym Bogiem. Jeśli dla niego niepokój o Boga staje się niepokojem o Jego stworzenie, człowieka. Jak Mędrcy ze Wschodu, także i biskup nie może być kimś, kto wypełnia jedynie swoją pracę i nie chce nic więcej. Nie, on musi być przejęty niepokojem Boga o człowieka. Musi on niejako myśleć i współodczuwać z Bogiem. Jest nie tylko człowiekiem, który nosi w sobie konstytutywny niepokój wobec Boga, lecz ów niepokój jest współudziałem w niepokoju Boga o nas. Ponieważ Bóg niepokoi się o nas, idzie za nami aż do żłóbka, aż na krzyż. „Długoś szukał mnie znużony, Zbawił krzyżem umęczony, Niech ten trud nie będzie płony” – modli się Kościół w Dies irae. Niepokój człowieka o Boga i wypływający stąd niepokój Boga o człowieka nie mogą biskupowi dawać spokoju. O to chodzi, kiedy mówimy, że biskup musi być przede wszystkim człowiekiem wiary. Gdyż wiara to nic innego, jak być wewnętrznie dotkniętym przez Boga dotknięciem, które nas prowadzi po drodze życia. Wiara wprowadza nas w przejęcie się niepokojem Boga i czyni nas pielgrzymami, którzy są wewnętrznie w drodze ku prawdziwemu Królowi świata i ku Jego obietnicy sprawiedliwości, prawdy i miłości. W tej pielgrzymce biskup powinien przewodzić, to on powinien wskazywać ludziom drogę ku wierze, nadziei i miłości. 
 
Wewnętrzna pielgrzymka wiary ku Bogu odbywa się głównie w modlitwie. Święty Augustyn powiedział kiedyś, że modlitwa jest w ostateczności niczym innym jak aktualizacją i radykalizacją naszej tęsknoty za Bogiem. W miejsce słowa, „tęsknota” moglibyśmy umieścić słowo, „niepokój” i powiedzieć, że modlitwa wyrywa nas z naszego fałszywego wygodnictwa, z naszego zamknięcia w rzeczywistości materialnej, widzialnej i przekazuje nam niepokój ku Bogu i właśnie w ten sposób czyni nas otwartymi i niespokojnymi jedni o drugich. Biskup jako pielgrzym Boga musi być nade wszystko człowiekiem modlącym się. Musi żyć w nieustannym kontakcie wewnętrznym z Bogiem; jego dusza musi być szeroko otwarta na Boga. Musi on zanosić do Boga potrzeby swoje i innych, a także swoje radości oraz radości innych, i tak na swój sposób nawiązać kontakt między Bogiem a światem, we wspólnocie z Chrystusem, aby Jego światło jaśniało w świecie.
 
Wróćmy do Mędrców ze Wschodu. Byli oni nade wszystko ludźmi odważnymi, ludźmi posiadającymi odwagę i pokorę wiary. Trzeba było odwagi, aby przyjąć znak gwiazdy jako nakaz wyruszenia, aby wyjść ku temu, co nieznane, niepewne, na drogi na których czaiło się sporo zagrożeń. Możemy sobie wyobrazić, że decyzja tych ludzi wywołała wiele kpin: kpin realistów, którzy potrafili jedynie wyśmiać marzycielstwo tych ludzi. Ten, kto wyruszał na podstawie tak niepewnych obietnic, ryzykując wszystko, mógł się wydawać jedynie śmieszny. Lecz dla tych ludzi wewnętrznie zaniepokojonych przez Boga, droga według Jego wskazań była ważniejsza od ludzkiej opinii. Poszukiwanie prawdy było dla nich ważniejsze, niż kpiny świata pozornie inteligentnego.
 
Jakżeż w takiej sytuacji nie myśleć o zadaniu biskupa w naszych czasach? Pokora wiary, wspólnej wiary z wiarą Kościoła wszystkich czasów zawsze będzie w konflikcie z panującą mądrością tych, którzy trzymają się tego, co pozornie bezpieczne. Ten, kto żyje wiarą Kościoła i głosi ją, w wielu punktach nie pasuje do panujących poglądów, zwłaszcza w naszych czasach. Dominujący dziś w znacznej mierze agnostycyzm ma swoje dogmaty i jest wysoce nietolerancyjny wobec tego wszystkiego, co go kwestionuje i kwestionuje jego kryteria. Dlatego priorytetowe znaczenie ma dziś dla biskupa szczególnie odwaga sprzeciwu wobec dominujących kierunków. Musi być dzielny. Taka dzielność nie polega na uderzaniu, na agresywności, lecz na pozwoleniu, by być uderzonym, i opieraniu się kryteriom dominujących poglądów. Odwaga wytrwania w prawdzie jest niezbędnie konieczna u tych, których Pan posyła jak owce między wilki. ,,Ten, kto boi się Pana, niczego lękać się nie będzie”, mówi Księga Mądrości Syracha (34, 14). Bojaźń Boga wyzwala z obawy przed ludźmi. Czyni wolnymi. 
 
Przychodzi mi w tym kontekście na myśl pewne wydarzenie, jakie miało miejsce w początkach chrześcijaństwa, o którym opowiada w Dziejach Apostolskich święty Łukasz. Po wystąpieniu Gamaliela, który odradzał przemoc wobec rodzącej się wspólnoty wierzących w Jezusa, Wysoka Rada wezwała apostołów i kazała ich ubiczować. Zabroniła im także przemawiania w imię Jezusa, a potem uwolniła. Łukasz mówi dalej: „A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia [Jezusa]. Nie przestawali też co dzień nauczać ... i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie” (Dz 5, 40nn). Także następca apostołów musi się liczyć się z tym, że będzie nieustannie na nowo w nowoczesny sposób bity, jeśli nie zaprzestanie głośno i zrozumiale głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa. Może się wówczas cieszyć, że stał się godnym dla Niego znosić hańbę. Oczywiście pragniemy, tak jak apostołowie, przekonać ludzi i w tym sensie zyskać ich akceptację. Rzecz jasna nie prowokujemy, lecz wręcz przeciwnie zapraszamy wszystkich do radości prawdy, która pokazuje drogę. Jednakże akceptacja poglądów panujących nie jest kryterium, któremu się poddajemy. Kryterium jest On sam: Pan. Jeśli będziemy bronili Jego sprawy, zyskamy dzięki Bogu nieustannie na nowo ludzi dla drogi Ewangelii. Ale nieuchronnie będziemy także bici, przez tych, którzy swym życiem stoją na przeszkodzie Ewangelii, a wtedy musimy być wdzięczni, że staliśmy się godni uczestniczyć w cierpieniach Chrystusa.
 
Mędrcy poszli za gwiazdą, i w ten sposób przyszli do Jezusa, do wielkiego Światła, które oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat (por. J 1, 9). Jako pielgrzymi wiary Mędrcy sami stali się gwiazdami, jaśniejącymi na niebie historii i pokazującymi nam drogę. Święci są prawdziwymi gwiazdozbiorami Boga, które rozświetlają noce tego świata i nas prowadzą. Święty Paweł w liście do Filipian powiedział swoim wiernym, że powinni jaśnieć w świecie jak gwiazdy (por. 2, 15). 
 
Drodzy przyjaciele, dotyczy to także nas. Dotyczy to zwłaszcza was, którzy w tej godzinie zostaniecie wyświęceni na biskupów Kościoła Jezusa Chrystusa. Jeśli będziecie żyć z Chrystusem, powiązani z Nim na nowo w sakramencie, to wy również staniecie się mędrcami. Staniecie się wówczas świecznikami, które poprzedzają ludzi i wskazują im właściwą drogę życia. Prosimy teraz wszyscy za was, aby Pan napełnił was swoim światłem wiary i miłości. Aby was poruszył ten niepokój Boga o człowieka, aby wszyscy doświadczyli Jego bliskości i otrzymali w darze Jego radość. Prosimy za was, aby Pan dawał wam zawsze odwagę i pokorę wiary. Prosimy Maryję, która ukazała Mędrcom nowego Króla świata (por. Mt 2,11), aby jako miłująca Matka ukazała Jezusa Chrystusa także wam, i pomagała wam być drogowskazem ku Niemu. Amen.
/tłum. za Libreria Editrice Vaticana. /