Bóg opuścił swoje Niebo i pochylił się nad człowiekiem; zawarł z nim przymierze wchodząc w dzieje pewnego narodu; Jest On królem, który zszedł do tej biednej prowincji, jaką jest ziemia i obdarował nas swoim przyjściem, przyjmując nasze ciało, stając się człowiekiem, takim jak my. Adwent zaprasza nas do ponownego przebycia drogi tej obecności i przypomina nam zawsze na nowo, że Bóg nie usunął się ze świata, nie jest nieobecny, nie pozostawił nas samym sobie, lecz na różne sposoby wychodzi nam na spotkanie. Musimy tych sposobów się nauczyć i rozpoznawać je. Także i my, z naszą wiarą, nadzieją i miłością jesteśmy wezwani każdego dnia do dostrzeżenia i świadczenia tej obecności, w świecie często powierzchownym i rozproszonym, aby w naszym życiu zajaśniało światło, które oświeciło grotę w Betlejem.
 

Czym więc w tej perspektywie jest akt wiary? Jest odpowiedzią człowieka na Objawienie Boga, który daje się poznać, który ukazuje swój plan upodobania; jest to używając określenia św. Augustyna, danie się porwać Prawdą, która jest Bogiem, tą Prawdą, która jest Miłością. Dlatego św. Paweł podkreśla, że Bogu, który objawił swoją tajemnicę powinniśmy okazać „posłuszeństwo wiary” (Rz 16,26, por 1,5; 2 Kor, 10, 5-6), postawę poprzez którą, jak mówi II Sobór Watykański „człowiek w sposób wolny całkowicie powierza się Bogu, ofiarowując «Bogu objawiającemu pełne poddanie umysłu i woli» oraz ochotnie przyjmując udzielone przez Niego Objawienie” (Konst. dogmatyczna Dei Verbum, 5). Posłuszeństwo nie jest aktem przymusu, lecz powierzeniem się oceanowi Bożej dobroci. Wszystko to prowadzi do zasadniczej przemiany sposobu odnoszenia się do całej rzeczywistości, wszystko pojawia się w nowym świetle; chodzi tu o prawdziwe „nawrócenie”, „przemianę mentalności”, ponieważ Bóg, który objawił się w Chrystusie i pozwolił poznać swój plan miłości, porywa nas, przyciąga nas do siebie, staje się sensem podtrzymującym nasze życie, skałą, na której może ono się opierać. 

Także w naszych czasach uprzywilejowanym miejscem, aby mówić o Bogu jest rodzina, pierwsza szkoła przekazywania wiary nowym pokoleniom. Sobór Watykański II mówi o rodzicach, jako o pierwszych zwiastunach Boga (...), powołanych do odkrycia tej swojej misji, podejmujących odpowiedzialność za wychowanie, otwieranie sumienia dzieci na miłość Boga, jako podstawową posługę dla ich życia, będąc dla nich pierwszymi katechetami i nauczycielami wiary. W tym zadaniu szczególnie ważne jest czuwanie, co oznacza umiejętność wykorzystywania sprzyjających okazji do wprowadzania w kręgu rodzinnym rozmowy o wierze i dopomożenie w dojrzewaniu krytycznej refleksji w odniesieniu do wielu uwarunkowań na jakie napotykają dzieci. To czuwanie rodziców jest także wrażliwością w podejmowaniu ewentualnych pytań religijnych, obecnych w umysłach dzieci, czasem oczywistych, a czasami ukrytych. Następnie radość - przekaz wiary musi zawsze posiadać odcień radości. Jest to radość paschalna, która nie przemilcza ani nie ukrywa bólu, cierpienia, zmęczenia, trudności, nieporozumień i samej śmierci, ale potrafi przedstawić kryteria, by interpretować wszystko w perspektywie chrześcijańskiej nadziei. Dobre życie Ewangelii jest właśnie tym nowym spojrzeniem, ową zdolnością postrzegania każdej sytuacji oczyma samego Boga. 

Wiara pozwala na oglądanie Bożego „słońca”, gdyż jest ona przyjęciem Jego objawienia w dziejach, i że tak powiem, naprawdę otrzymuje całą jasność z tajemnicy Boga, uznając wielki cud: Bóg przybliżył się do człowieka, pozwolił się jemu poznać, dostosowując się do ograniczenia ludzkiego rozumu wynikającego z jego stworzoności (por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna. Dei verbum, 13). Równocześnie Bóg swoją łaską oświeca rozum, otwiera mu nowe niezmierzone i nieskończone horyzonty. Z tego względu wiara jest bodźcem do poszukiwania zawsze, nieustannie, do niepokoju w niewyczerpanym odkrywaniu prawdy i rzeczywistości. 

Wiara jest rzeczywiście spotkaniem z Bogiem, który mówi i działa w historii, który przekształca nasze codzienne życie, przemieniając w nas mentalność, oceny wartościujące, konkretne wybory i działania. Nie jest iluzją, ucieczką od rzeczywistości, wygodnym schronieniem, sentymentalizmem, ale zaangażowaniem całego życia i jest głoszeniem Ewangelii, Dobrej Nowiny, która potrafi wyzwolić całego człowieka. Chrześcijanin, wspólnota, którzy będą aktywni, wierni względem zamysłu Boga, który pokochał nas jako pierwszy, stanowią uprzywilejowaną drogę dla ludzi pogrążonych w obojętności czy też wątpliwościach odnośnie do swego życia i działania. 

(...) człowiek niesie w sobie pewną tajemniczą tęsknotę za Bogiem. (...) człowiek jest w swej głębi istotą religijną (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 28), jest „żebrającym Boga”. (...) Wychowywanie od najmłodszych lat do kosztowania prawdziwych radości, we wszystkich dziedzinach życia – w rodzinie, przyjaźni, solidarności z cierpiącymi, rezygnacji z własnego ja, aby służyć drugiemu, umiłowania wiedzy, sztuki, piękna przyrody – wszystko to oznacza realizację smaku wewnętrznego i wytarzanie przeciwciał skutecznych wobec rozpowszechnionych dziś banalizacji i ujednoliceniu. Również dorośli potrzebują odkrycia tych radości, pragnienia rzeczy autentycznych, oczyszczając się z przeciętności, w którą mogą się wplątać. Wówczas łatwiej będzie porzucić, czy też odrzucić to wszystko, co choć pozornie atrakcyjne, okazuje się w istocie nijakie, co jest źródłem uzależnienia a nie wolności. 

To nowe zrodzenie, rozpoczynające się wraz ze Chrztem św. trwa przez całą drogę życiową. Nie mogę zbudować swej wiary osobistej w prywatnym dialogu z Jezusem, ponieważ wiarę otrzymuję w darze od Boga, za pośrednictwem wierzącej wspólnoty jaką jest Kościół, który włącza mnie w rzeszę wierzących i komunię, która jest nie tylko socjologiczna, lecz zakorzeniona w odwiecznej miłości Boga, który sam w sobie jest komunią Ojca, Syna i Ducha Świętego, jest Miłością trynitarną. Nasza wiara jest prawdziwie osobowa, jeśli jest także wiarą wspólnotową: moja wiara jest możliwa tylko na tyle, na ile żyje i porusza się w „my” Kościoła, tylko wówczas gdy naszą wiarą jest wiarą Kościoła.

Potrzebujemy nie tylko chleba materialnego, ale także miłości, sensu i nadziei, pewnego fundamentu, solidnych podstaw, które pomogłyby nam żyć z autentycznym sensem także w kryzysie, w ciemnościach, w trudnościach i codziennych problemach. Wiara daje nam właśnie to; jest ufnym zawierzeniem pewnemu „Ty”, które jest Bogiem, który daje mi jakąś inną pewność, choć nie mniej solidną od tej, która pochodzi z dokładnego obliczenia lub nauki. Wiara nie jest zwykłą intelektualną zgodą człowieka na szczególne prawdy dotyczące Boga; jest aktem, poprzez który swobodnie powierzam się Bogu, który jest Ojcem i mnie kocha; jest posłuszeństwem „Ty”, dającemu mi nadzieję i ufność.

Czy rzeczywiście wiara jest w naszym, w moim życiu, siłą przemieniającą? Czy też może jest tylko jednym z elementów, które są częścią istnienia, nie będąc jednak tym determinującym, który angażuje całkowicie? Przez katechezy obecnego Roku Wiary pragniemy przejść drogę, aby umocnić i odnaleźć na nowo radość wiary, rozumiejąc, że nie jest ona czymś obcym, oderwanym od konkretnego życia, lecz jest jego istotą. Wiara w Boga, który jest miłością i który stał się bliskim człowiekowi, przyjmując ludzkie ciało i dając siebie samego na krzyżu, aby nas zbawić i otworzyć nam na nowo bramy nieba, wskazuje w jasny sposób, że pełnia człowieka polega jedynie na miłości. 
 

Jedynie w relacji z Bogiem człowiek pojmuje także znaczenie swojej wolności. A zadaniem wychowania jest formowanie do autentycznej wolności, która nie jest brakiem więzów czy domeną wolnej woli, nie jest też absolutyzowaniem «ja». Człowiek, który siebie uważa za absolut, który sądzi, że nie zależy od niczego i od nikogo, że może robić wszystko, co mu się podoba, ostatecznie przeczy prawdzie swojej istoty i traci swoją wolność. A przecież człowiek jest istotą relacyjną, żyjącą w relacjach z innymi, a przede wszystkim z Bogiem. Autentycznej wolności nie można nigdy osiągnąć, oddalając się od Niego.

Nawet dziś, podobnie jak 2000 lat temu, będąc przyzwyczajonymi do dostrzegania oznak królowania w sukcesie, mocy, pieniądzu czy władzy, mamy trudności z zaakceptowaniem takiego króla; króla, który czyni siebie sługą najmniejszych, najbardziej pokornych; króla, którego tronem jest krzyż. A mimo to, jak mówi Pismo Święte, właśnie w ten sposób objawia się chwała Chrystusa; to w pokorze swojego ziemskiego życia odnajduje On swą władzę sądzenia świata. Dla niego panowanie oznacza służbę! Prosi nas, abyśmy poszli za Nim tą drogą, służyli, zwracali uwagę na wołanie ubogich, słabych, odsuniętych na margines. Człowiek ochrzczony wie, że jego decyzja o pójściu za Chrystusem może go doprowadzić do wielkich ofiar, czasem nawet ze swego życia. Jednak, jak nam przypomniał św. Paweł, Chrystus zwyciężył śmierć i pociąga nas za sobą w swoje zmartwychwstanie. Wprowadza nas w nowy świat, świat wolności i szczęścia. Także i dziś wiele związków ze starym światem, tak wiele obaw więzi nas i przeszkadza nam w życiu wolnym i szczęśliwym. Pozwólmy Chrystusowi, aby nas wyzwolił od tego starego świata! Nasza wiara w Tego, który przezwycięża wszelkie nasze lęki, nasze nieszczęścia, daje nam dostęp do nowego świata, świata, w którym sprawiedliwość i prawda nie jest parodią, świata wewnętrznej wolności i pokoju z samym sobą, z innymi i z Bogiem. Takim darem obdarzył nas Bóg we chrzcie!


Mojżesz prosi wówczas Boga, aby się objawił, aby mu pokazał swoje oblicze. Jednak Bóg nie pokazuje oblicza, objawia raczej swoją istotę, pełną dobroci, tymi słowami: «Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność» (Wj 34, 6). Takie jest oblicze Boga. To określenie siebie, dane przez samego Boga, objawia Jego miłosierną miłość: miłość, która pokonuje grzech, przesłania go, eliminuje. I zawsze możemy być pewni tej dobroci, która nas nie opuszcza. Trudno o jaśniejsze objawienie. Mamy Boga, który rezygnuje ze zniszczenia grzesznika i który chce objawić swoją miłość w sposób jeszcze głębszy i zdumiewający właśnie w obliczu grzesznika, aby zawsze dać możliwość nawrócenia i przebaczenia.