Każdy chrześcijanin, a zwłaszcza my jesteśmy powołani, by nieść to orędzie nadziei, które daje pokój ducha i radość: pocieszenie Boga, Jego czułość wobec wszystkich. Ale możemy je nieść, jeśli jako pierwsi doświadczamy radości bycia pocieszanymi przez Niego, bycia przez Niego miłowanymi. Jest to ważne, aby nasza misja była owocna: odczuwać Boże pocieszenie i przekazywać je! Zachęta Izajasza musi rozbrzmiewać w naszym sercu: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud!” (40,1) i stać się misją. Ludzie potrzebują dzisiaj na pewno słów, ale przede wszystkim, potrzebują, abyśmy świadczyli miłosierdzie, czułość Pana, które rozgrzewa serce, budzi nadzieję, pociąga ku dobru.

Drodzy bracia i siostry,

Już wczoraj przeżywałem radość, spotykając się z wami a dziś nasze święto jest jeszcze większe, gdyż w Dzień Pański spotykamy się na Eucharystii. Jesteście klerykami, nowicjuszami i nowicjuszkami, młodymi ludźmi, którzy wyruszyli na drogę powołania. Pochodzicie z całego świata: reprezentujecie młodość Kościoła! Jeśli Kościół jest oblubienicą Chrystusa, to wy w pewnym sensie, wyrażacie moment zaręczyn, wiosnę powołania, okres odkrycia, weryfikacji, formacji. Jest to bardzo piękny okres, w którym stawiane są fundamenty pod przyszłość. Dziękuję wam za przybycie!

Dzisiaj Słowo Boże mówi nam o misji. Skąd rodzi się misja? Odpowiedź jest prosta: rodzi się z powołania, jakim wzywa Pan, a ten, który jest przez Niego powoływany, jest nim po to, ażeby być posłanym. Jaki jednak powinien być styl człowieka posłanego przez Boga? Jakie są punkty odniesienia misji chrześcijańskiej? Wysłuchane przez nas czytania sugerują nam trzy: radość pocieszenia, krzyż i modlitwę.

1. Pierwszy element: radość pocieszenia. Prorok Izajasz zwraca się do ludu, który przeszedł mroczny okres niewoli, zniósł bardzo ciężką próbę. Teraz jednak dla Jerozolimy nadszedł czas pocieszenia. Smutek i lęk muszą ustąpić przed radością: „Radujcie się…weselcie się…cieszcie się” – mówi prorok (66,10). Jest to wielka zachęta do radości. Dlaczego? Z jakiego powodu? Ponieważ Pan wyleje na Miasto Święte i jego mieszkańców „kaskadę” pocieszenia, matczynej czułości:  „Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę” (ww.12-13). Każdy chrześcijanin, a zwłaszcza my jesteśmy powołani, by nieść to orędzie nadziei, które daje pokój ducha i radość: pocieszenie Boga, Jego czułość wobec wszystkich. Ale możemy je nieść, jeśli jako pierwsi doświadczamy radości bycia pocieszanymi przez Niego, bycia przez Niego miłowanymi. Jest to ważne, aby nasza misja była owocna: odczuwać Boże pocieszenie i przekazywać je! Zachęta Izajasza musi rozbrzmiewać w naszym sercu: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud!” (40,1) i stać się misją. Ludzie potrzebują dzisiaj na pewno słów, ale przede wszystkim, potrzebują, abyśmy świadczyli miłosierdzie, czułość Pana, które rozgrzewa serce, budzi nadzieję, pociąga ku dobru. Radość niesienia Bożego pocieszenia.

2. Drugim punktem odniesienia misji jest krzyż Chrystusa. Święty Paweł, pisząc do Galatów stwierdza: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (6,14). I mówi o „stygmatach”, to znaczy o ranach ukrzyżowanego Jezusa, jako cesze charakterystycznej, znaku wyróżniającym swego życia, jako Apostoła Ewangelii. W swojej posłudze Paweł doświadczał cierpienia, słabości i klęski, ale także radości i pocieszenia. Tym jest właśnie misterium paschalne Jezusa: tajemnica śmierci i zmartwychwstania. I to właśnie pozwolenie, by upodobnić się do śmierci Jezusa, sprawiło, że św. Paweł miał udział w Jego zmartwychwstaniu, w Jego zwycięstwie. W godzinie ciemności i próby jest już obecna i działa jutrzenka światła i zbawienia. Misterium Paschalne jest samą istotą misji Kościoła! Jeśli pozostajemy w obrębie tej tajemnicy, to ustrzeżemy się zarówno od światowej i triumfalistycznej wizji misji, jak i od zniechęcenia, które może się zrodzić w obliczu  prób i niepowodzeń. Owocność  głoszenia Ewangelii nie jest dana sukcesem ani też niepowodzeniami według kryteriów ludzkiej oceny, ale upodobnienia się do logiki Jezusowego krzyża, która jest logiką wychodzenia z siebie i obdarzania sobą, logiką miłości. To krzyż – zawsze krzyż z Chrystusem  – zapewnia owocność naszej misji. To z krzyża, najwyższego aktu miłosierdzia i miłości, rodzimy się jako „nowe stworzenie” ( Gal 6,15).

3. Wreszcie trzeci element: modlitwa. W Ewangelii słyszeliśmy: „Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”(Łk 10, 2). Robotnicy na żniwo nie są wybierani poprzez kampanie reklamowe czy też apele o służbę i wielkoduszność, lecz są „wybrani” i „posłani” przez Boga. Dlatego ważna jest modlitwa. Kościół, jak to wielokrotnie powtarzał Benedykt XVI, nie jest nasz, lecz Boga. Pole, które należy uprawiać jest Jego. Tak więc misja jest przede wszystkim łaską. I jeśli apostoł jest owocem modlitwy, to w niej znajdzie światło i moc dla swojego działania. W gruncie rzeczy nasza misja nie jest owocna, a wręcz gaśnie w tym momencie, kiedy przerwaniu ulega połączenie ze źródłem, z Panem.
Drodzy seminarzyści, drogie nowicjuszki i nowicjusze, drodzy ludzie młodzi, którzy wyruszyliście na drogę powołania. Przedwczoraj jeden z was powiedział mi „ewangelizację dokonuje się na kolanach”. Bądźcie zawsze ludźmi modlitwy! Bez nieustannej relacji z Bogiem misja staje się zawodem. Zawsze istnieje zagrożenie aktywizmu, zbytniego polegania na strukturach. Jeśli spojrzymy na Jezusa, widzimy, że w przeddzień każdej decyzji czy też ważnego wydarzenia przebywał na  intensywnej i długotrwałej modlitwie. Dbajmy o wymiar kontemplacyjny, także w wirze najbardziej naglących i najpilniejszych zobowiązań. I im bardziej wasza misja wzywa was do wyruszenia ku peryferiom egzystencjalnym, niech tym bardziej wasze serce będzie zjednoczone z Sercem Chrystusa, pełnym miłosierdzia i miłości. Na tym polega sekret owocności ucznia Pana!
Jezus posyła swoich uczniów „bez trzosa ani torby, ani sandałów” (Łk 10,4). Upowszechnianie  Ewangelii nie jest zapewnione ani przez liczbę osób, ani prestiż instytucji, ani też kwotę dostępnych zasobów. To co się liczy, to bycie przenikniętym miłością Chrystusa, danie się prowadzić Duchowi Świętemu i zaszczepienie swego życia w drzewie życia, którym jest krzyż Pana.
Drodzy przyjaciele, z wielką ufnością zawierzam was wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Ona jest Matką, która nam pomaga swobodnie podjąć decyzje definitywne bez lęku. Niech Ona wam pomaga w świadczeniu radości Bożej pociechy, podporządkowaniu się logice miłości krzyża, wzrastaniu w coraz głębszej jedności z Panem. W ten sposób wasze życie będzie bogate i owocne! Amen. tłum. ww.vatican.va