GdyElżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: «Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana». (Łk 1,41-45)

Uwierzyć – to znaczy «powierzyć siebie» samej istotnej prawdzie słów Boga żywego, znając i uznając z pokorą, «jak niezbadane są Jego wyroki i niezgłębione Jego drogi» (por. Rz 11,33). Maryja, która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się – rzec można – w samym centrum owych «niezgłębionych dróg» oraz «niezbadanych wyroków» Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym. (Jan Paweł II, enc. Redemptoris Mater, 14)

Życie Maryi nie było wycieczką. Tak jak my wszyscy, również Ona odkrywała tajemnicę Jezusa, w postawie typowej dla ubogich w duchu, na którą składa się oddanie, pokorne dążenie, ufne czekanie. Matka również pielgrzymowała pustymi drogami i mrocznymi dolinami, szukając powoli oblicza i woli Ojca. Tak samo jak my. (I. Larrañaga, Milczenie Maryi, Warszawa 1996, s.45)

Wiele z tego, co wydarzyło się w Jej życiu i w życiu Jej Syna, Ona nie rozumiała. Jednak nie protestowała. Nie usiłowała tych ciemnych dla Niej zdarzeń czy słów dzielić na jakieś z góry ustalone kategorie. Z prostą otwartością akceptowała swoją niemoc, to, że do ich zrozumienia jeszcze nie dojrzała. Stopniowo, tak jak dojrzewa owoc, wszystko stawało się dla Niej jasne. W świetle zmarwychwstania Chrystusa i pod przewodnictwem Ducha Świętego powoli zaczynała widzieć, że wszystko znajduje swe właściwe miejsce, wszystko, co minęło, miało sens. (W. Stinissen OCD, Dziś jest dzień Pański, Poznań 2002, s.399)

Maryja przechodziła przez szczególnie trudne próby zawierzenia Bogu. Jej „pielgrzymowanie” w wierze było nieustannym przeżywaniem coraz to nowych sytuacji przekraczających ludzkie możliwości zrozumienia. I wtedy okazywała Ona „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga” (KO 5). Podobnie dzieje się i w twoim życiu. Choć Bóg ciągle w nie interweniuje, to jednak nie rozwiązuje do końca wszystkich twoich trudności. Boża interwencja nie uwalnia cię od wezwania, byś przeżywane doświadczenia przyjmował na płaszczyźnie wiary – na wzór Tej, która uprzedza nas w „pielgrzymce wiary”. (por. Oto Matka twoja [Zeszyt nr 14 RRN], Warszawa 1998, s.7n)

Pytania pomocnicze:

1. Co dla ciebie znaczy: przyjmować wydarzenia w świetle wiary?
2. Czy jest w twoim życiu wydarzenie, kiedyś niezrozumiałe, którego sens odkryłeś po pewnym czasie?

Wersja dla Worda