„Zawsze pragnęłam być świętą”


„Zawsze pragnęłam być świętą. (…) «Dobry Bóg nie wzbudzałby pragnień, które nie mogą się spełnić, a zatem, pomimo że jestem taka mała, mogę pragnąć świętości. Co prawda wzrastać - to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę więc znosić siebie taką, jaką jestem, ze wszystkimi swoimi wadami. Chcę jednak szukać sposobu, by dotrzeć do nieba małą drogą, prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową»”. (rękopis C)
Wtedy Teresa posługuje się obrazem windy i wyznaje, że sama także „chciałaby znaleźć taką windę, która uniosłaby ją aż do Jezusa”, gdyż „jest zbyt mała, aby piąć się do góry po stromych schodach doskonałości”. Teresa dokonuje odkrycia, że tą „windą” są ramiona Jezusa.
Kiedy tylko czynimy akt nadziei, znajdujemy się w ramionach Boga. Odczuwamy to mniej lub bardziej wyraźnie, ale znajdujemy się tam, ponieważ w chwili, gdy czynimy akt nadziei, Bóg przybywa nam z pomocą i pomaga iść do przodu, nie w naszym, ale w Jego nadprzyrodzonym rytmie. Czyż nie na tym polega mała droga? Wejść w rytm Pana, nie trwać dłużej w naszym rytmie. Jeżeli idziemy swoim rytmem, jeżeli nie potrzebujemy Boga, to On nas zostawi, ponieważ bardzo szanuje naszą wolność. To właśnie dlatego Teresa ośmiela się prosić Boga, by „zabrał jej wolność” obrażania Go. Bóg tak bardzo szanuje naszą wolność, że pozwala nam przeżywać życie w naszym własnym rytmie, jeśli tak chcemy. Łaska sprawia, że wchodzimy w rytm życia Trójcy Przenajświętszej. Czy mamy realizm, który pozwoli nam wierzyć, że nasze życie nadprzyrodzone jest zestrojone z rytmem Trójcy Przenajświętszej, jak Serce Jezusa? Wybrać rytm Trójcy Przenajświętszej, to wybrać tę boską windę, którą są ramiona Chrystusa, to przyjąć postawę zawierzenia. Oto „droga, która prowadzi do nieba”, jak mówi Teresa. Jest to droga małości.
Teresa uważa, iż uznać i zaakceptować swe słabości, swe nędze, to zaakceptować je wielkodusznie, po królewsku, czyli ofiarować je miłosierdziu Chrystusa, aby pozwolić temu miłosierdziu przejawiać się przeobficie. Aby Bóg mógł okazywać swe miłosierdzie, musi przed nim stanąć ktoś, kto uzna własną ułomność, małość i lojalnie przyzna, że nie potrafi się z niej wydobyć o własnych siłach.
Trzeba jednak bardzo uważać, by nie postępować jak rozpuszczone dzieci. Teresa wie, że „wszystko robi Jezus”, ale współpracuje z działaniem Jezusa, niczego Mu nie odmawiając i nigdy nie marnując najmniejszej okazji, by Mu udowodnić, że Go kocha.
Bycie sługą nieużytecznym nie polega na tym, by nic nie robić. Tego, kto nic nie zrobił Jezus nazywa sługą niegodziwym. Nie ma więc miejsca ani na tchórzostwo, ani na swoistą błogą bierność, która miałaby w sobie coś z iluminizmu. Jezus nie potrzebuje naszych dzieł, ale „nie chce nic uczynić bez nas”, tak jak „nie chce brać niczego, czego byśmy Mu sami nie dali”, żebrze o naszą miłość.
Jeśli przez cały dzień powtarzamy Jezusowi, że jesteśmy zbyt mali, niezdolni itd., powie nam: „Dość, wysil się, pracuj!” Ten, kogo Jezus niestrudzenie przyjmuje w swym miłosierdziu, to ktoś, kto lojalnie pracuje, stara się ze wszystkich sił robić to, o co jest proszony, chociaż odkrył głębokie „rozpadliny” w swym wnętrzu. Odkrywamy to mając lat czterdzieści czy dwadzieścia, a jeszcze głębiej w wieku siedemdziesięciu niż czterdziestu lat.
Ta nowa droga zawierzenia Bogu pozwala pomimo naszej ułomności iść aż do końca, dotrzeć do nieba, i to już na tej ziemi, w wierze, nadziei i miłości. Pozostajemy jednak w radykalnym ubóstwie, które wymaga, by najdrobniejsze szczegóły naszego życia zostały objęte przez miłość, niesione przez miłość. Nie czekamy z działaniem na tragiczne sytuacje. Stale działamy, gdyż każdy sposób jest dobry, by wyrazić naszą miłość, nasze pragnienie kochania, i by iść coraz dalej. Wiemy, że te najmniejsze drobiazgi mogą podobać się Jezusowi, gdyż Mu je ofiarujemy nie mogąc się nimi chwalić, jako małe oznaki naszych „ogromnych pragnień”.

(por. M.-D. Philippe OP, Akt ofiarowania. Rekolekcje z małą Teresą, Warszawa 2000, s. 97-111) 

  pobierz plik

Pośredniczka w Chrystusie i w Duchu Świętym
Pośrednictwo Maryi po Jej wniebowzięciu


Tak jak Maryja uczestniczyła w Chrystusowym pośrednictwie bytowym jako Jego Matka, i jak uczestniczyła w Jego ziemskim życiu, cierpieniu i śmierci, tak obecnie uczestniczy w sprawowanej przez uwielbionego Chrystusa misji Pośrednika między Bogiem a ludźmi. Jest to trzeci etap Jej pośrednictwa, realizowany po Jej wniebowzięciu, czyli obecnie w czasie Kościoła. To pośrednictwo Maryi nie jest pośrednictwem „konkurencyjnym” w stosunku do pośrednictwa Chrystusowego, ani nie zastępuje tego pośrednictwa, bowiem „[…] jedyne pośrednictwo Odkupiciela nie wyklucza, lecz wzbudza u stworzeń rozmaite współdziałanie, pochodzące z uczestnictwa w jednym źródle […]. Kościół nie waha się jawnie wyznawać taką podporządkowaną rolę Maryi; ciągle Jej doświadcza i zaleca sercu wiernych, aby oni wsparci tą macierzyńską opieką, jeszcze silniej przylgnęli do Pośrednika i Zbawiciela” (KK 62).
To pośrednictwo Maryi ma kilka wymiarów:
Wstawiennictwo. Pierwszym wymiarem pośrednictwa Maryi jest Jej wstawiennictwo. Ona oręduje za nami gdy dostrzega nasze potrzeby, zarówno te dotyczące zbawienia wiecznego, jak i te doczesne. Wysłuchuje naszych próśb i przedstawia je swemu Synowi, tak jak niegdyś przedstawiła potrzeby nowożeńców i ich rodzin w Kanie Galilejskiej.
Rozdawnictwo łask. Dzięki pośrednictwu Maryi Pan Bóg wysłuchuje naszych próśb i udziela nam licznych łask, stąd od wieków Maryja jest nazywana „Szafarką łask”, lub „Pośredniczką łask”. Jan Paweł II tak pisał o tej misji Maryi: „Maryja jest więc wspaniałą i jedyną nosicielką Chrystusowego Odkupienia; uprzywilejowaną przekazicielką Jego łaski, jedyną drogą, przez którą łaska spływa na ludzi w niezwykłej i cudownej obfitości. Gdziekolwiek obecna jest Maryja, tam obfituje łaska i tam dokonuje się uzdrowienie duszy i ciała człowieka”(Castel Gandolfo, 19.07.1987).
Pośrednictwo przykładu. Jeszcze jedną formą pośrednictwa, która ostatnio coraz częściej jest zauważana, to pośrednictwo przykładu. Tak jak najlepszą formą wychowania jest dawanie przykładu własnym życiem, tak samo Matka Boża poprzez przykład swego życia, swej wiary, nadziei i miłości uczy i wychowuje nas.
Pośrednictwo macierzyńskie. W encyklice „Redemptoris Mater” z roku 1987 Jan Paweł II zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt pośrednictwa Maryi, nazywając je „pośrednictwem macierzyńskim”. Papież nie rozgranicza pośrednictwa Maryi we Wcieleniu, w czasie ziemskiego życia Chrystusa i obecnie. Podkreśla on, że na wszystkich tych etapach pośrednictwo Maryi miało i ma charakter „macierzyński”, jest to bowiem pełne zaangażowanie Najświętszej Maryi Panny w zbawcze dzieło Boga z pozycji Matki Syna Bożego i duchowej Matki chrześcijan.
Pośrednictwo w Duchu Świętym. Święty Maksymilian Kolbe i Ojciec Święty Jan Paweł II zwracali uwagę na jeszcze jeden aspekt maryjnego pośrednictwa. Uczyli bowiem, że pośrednictwo Maryi wynika nie tylko z Jej łączności z Chrystusem, ale także z Jej zjednoczenia z Duchem Świętym. To Duch Święty jest Kontynuatorem pośredniczącej misji Chrystusa, zaś Maryja uczestniczy w tej funkcji Boskiego Parakleta. Jan Paweł II tak to określił: „Ten zbawczy wpływ Błogosławionej Dziewicy jest podtrzymywany przez Ducha Świętego, który jak zacienił Dziewicę Maryję, dając początek Jej Boskiemu macierzyństwu, tak nadal Jej towarzyszy w trosce o braci Jej Boskiego Syna” (RM 38). A więc przybliżając się do Maryi i oddając się Jej, tak naprawdę przybliżamy się i pozwalamy się kierować Duchowi Świętemu.

(oprac. w oparciu o konferencję o. prof. Grzegorza M. Bartosika OFMConv)

Pytanie pomocnicze:

Jak doświadczałem w swoim życiu daru pośrednictwa Maryi?  

pobierz plik 

 Życie we wspólnocie


Przez większą część swego życia Jezus dzielił sytuację ogromnej większości ludzi: było to codzienne życie bez widocznej wielkości, życie z pracy rąk, żydowskie życie religijne poddane Prawu Bożemu, życie we wspólnocie. O całym tym okresie zostało nam objawione, że Jezus był „poddany” swoim rodzicom oraz że „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,51-52). (KKK 531)
Pan Bóg zapragnął, aby Syn Boży, stając się człowiekiem, okres dzieciństwa i młodości spędził we wspólnocie, w Świętej Rodzinie.
Uczeń Chrystusa, który przyjmuje dar życia nadprzyrodzonego, potrzebuje wspólnoty. Wspólnota pomaga poznać własne talenty i ograniczenia, talenty i ograniczenia innych, należycie je zrozumieć i przyjąć. Wspólnota jest miejscem, gdzie uczymy się miłości – dawanej i przyjmowanej. W planie Bożym każdy z nas ma swoje konkretne miejsce we wspólnocie Kościoła. Ma także jakieś zadanie do wypełnienia.
Jestem częścią wspólnoty Kościoła, moje ograniczenia mogę więc przyjąć z prostotą i bez niepokoju. Nie muszę się do wszystkiego nadawać ani wszystkiego posiadać. Żyjąc we wspólnocie uczę się cieszyć tym, co mają inni. „Wszystko jest wasze. Wy zaś należycie do Chrystusa, a Chrystus do Boga” (1 Kor 3,22b-23). We wspólnocie uczę się rozumieć, czego Bóg ode mnie wymaga, ale też i tego, czego nie wymaga. Stopniowo odkrywam i podejmuję moje zadanie, ale też wzrastam w poczuciu odpowiedzialności za całość. Jeśli inni, z którymi jestem we wspólnocie, mnie uzupełniają, to mogę ograniczać siebie bez poczucia klęski i małej wartości, a jednocześnie mogę wzmóc wysiłek w tym, co stanowi moje zadanie. I to wypełnianie zadania staje się coraz bardziej służbą miłości.
Boże obdarowanie, rozpoznane i podjęte, we mnie i w bliźnim, buduje i łączy nas w jedno.

Pytania pomocnicze:

1. Jakie dary innych dostrzegasz? Czy umiesz się nimi cieszyć?
2. Jaki jest Twój wkład w życie wspólnoty małżeńskiej, rodzinnej, wspólnoty Kościoła?     pobierz plik

 

Płeć w zamyśle Stwórcy


Pismo święte podkreśla celową odrębność między mężczyzną i kobietą, całkowitą ich równość w różnorodności oraz konieczną komplementarność, powołanie do wzajemnego się uzupełniania, które sprzyja komunii między mężczyzną i kobietą. Odmienność płci nie jest ani przypadkowa, ani nieistotna, lecz stanowi element pierwotnego zamysłu Stwórcy.
„Wobec tego zarówno «być mężczyzną», jak «być kobietą» stanowi równocześnie dar, który trzeba każdego dnia przyjmować z wielkim szacunkiem i wdzięcznością, oraz zadanie, którego wypełnienie stanowi najbardziej pierwotny kształt powołania. Wierność temu powołaniu, aby «jako mężczyzna» i «jako kobieta» być obrazem Boga, domaga się poszanowania głębokiej natury męskości i kobiecości zarówno na płaszczyźnie ciała, jak również na płaszczyźnie emocji, uczuć i życia wewnętrznego. Elementarnym wyrazem wdzięczności Bogu za to, że nas stworzył kobietami i mężczyznami, jest unikanie wszystkiego, co zaciera różnice płci”. (Konferencja Episkopatu Polski, Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie, Warszawa 2009, nr 66)
Mężczyzna i kobieta są stworzeni, to znaczy chciani przez Boga, z jednej strony w doskonałej równości jako osoby ludzkie, a z drugiej strony, w ich byciu mężczyzną i kobietą. „Bycie mężczyzną”, „bycie kobietą” jest rzeczywistością dobrą i chcianą przez Boga: mężczyzna i kobieta mają nieutracalną godność, która pochodzi wprost od Boga, ich Stwórcy. Mężczyzna i kobieta mają taką samą godność, zostali stworzeni „na obraz Boga”. W swoim „byciu mężczyzną” i „byciu kobietą” odzwierciedlają oni mądrość i dobroć Stwórcy. (KKK 369)
Mężczyzna i kobieta są stworzeni „jedno dla drugiego”: Bóg nie stworzył ich „jako części” i „niekompletnych”. Bóg stworzył ich do wspólnoty osób, w której jedno może być „pomocą” dla drugiego, ponieważ są równocześnie równi jako osoby („kość z moich kości...”) i uzupełniają się jako mężczyzna i kobieta. (KKK 372)


Pytania pomocnicze:

1. Czym jest dla mnie dar męskości i kobiecości, dar, który buduje mnie samego i innych?
2. Czy chcę ten dar, tworzący osobowość człowieka, odkrywać w sobie i pomagać w tym innym?
3. Jak praktycznie widziałbyś realizację powołania do komplementarności między mężczyzną i kobietą w swojej rodzinie, czy w środowisku? 

  plik