Czy pamiętasz o Tym, który nigdy nie zapomina o tobie? 

Pan cię strzeże, Pan twoim cieniem.. Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie (Ps 121, 5.4)

 
Guy de Larigaudie [czyt. gi de larigodi’] , żyjący na początku XX w. francuski podróżnik i przywódca młodzieży, został nazwany człowiekiem nieustannej modlitwy. Był świetnym pływakiem i narciarzem – podobnie jak św. Jan Paweł II. Kochał taniec, śpiew, ryzyko, przygodę i podróże. W 1937 r. razem z przyjacielem jako pierwsi przebyli trasę Paryż-Sajgon samochodem – używanym Fordem 19CV o przebiegu 70 tys. km. Wszystkie radości, które również nam są drogie, porywały jego serce. Jednak co istotne – wszystkiemu, co przeżywał i czego doznawał, towarzyszyła płynąca z serca modlitwa skierowana ku Bogu. „Patrząc na najbardziej nędzny film – pisał – można modlić się machinalnie: za aktorów, reżysera czy statystów, za publiczność, która się bawi lub nudzi, za swego sąsiada z prawej czy z lewej strony”. Gdzie indziej notuje: „Ścinając końcem szpicruty chwasty, żując źdźbło trawy, goląc się rano, bez znużenia powtarzać można Bogu, że kocha się Go bardzo. Śpiewem opowiadać całe swe życie minione i marzenia, które się snuje na przyszłość – i tak mówić do swego Boga. I mówić Mu także, tańcząc z radości w blasku słońca na plaży czy sunąc na nartach po śniegu. Mieć zawsze blisko siebie Boga jak towarzysza i powiernika”.
Na tym polega wiara – jest ona pewnością, że Bóg jest ciągle przy nas i nam towarzyszy. Odkrywamy Jego obecność w otaczających nas stworzeniach, we wszystkich wydarzeniach a także w nas samych. Taką wiarą żył Guy de Larigaudie: „Tak bardzo przyzwyczaiłem się do obecności Boga w sobie, że w głębi serca zawsze mam modlitwę, która dochodzi niemal do warg. Ta zaledwie świadoma modlitwa nie ustaje nawet w półśnie, któremu towarzyszy kołysanie pociągu czy pomruk okrętowej śruby, nawet w uniesieniu ciała czy duszy, nawet w gorączce miasta czy napięciu uwagi w czasie pochłaniającego zajęcia. Gdzieś w głębi mnie jest toń nieskończenie spokojna i czysta i nie mogą jej dotknąć ani cienie, ani wiry powierzchni”.
Przyjmując prawdę wiary o tym, że Bóg jest Stwórcą świata często łapiemy się na tym, że od strony praktycznej wydaje się ona nie mieć żadnego związku z naszym codziennym życiem. Nakłada się na to wszechobecna mentalność, aby żyć tak, jakby Boga nie było. Jednak skoro Bóg wszystko stworzył, to również ze wszystkim związał swój konkretny zamysł. A planu Bożego nie można zlekceważyć. Rodzi się więc pytanie: W jaki sposób patrzeć na to, co nas otacza – na ludzi, rzeczy, wydarzenia – aby nieustannie we wszystkim dostrzegać dzieło Boże? 
Takie spojrzenie umożliwia wiara. Jest ona czymś więcej, niż dostrzeganiem śladów działania Boga – jak wtedy, gdy widząc odcisk stopy na brzegu morza czy leśnej ścieżce domyślamy się, że ktoś tędy przed nami przechodził. Wiara pozwala nam poprzez stworzenia doświadczyć obecności Boga żywego i działającego, wychodzącego nam na spotkanie i nawiązującego dialog. Można powiedzieć, że ten, kto ma wiarę, we wszystkim, na co patrzy widzi Boga. Ten, kto nie ma wiary, choćby patrzył na te same osoby i rzeczy, choćby przeżywał te same sytuacje – nigdy nie wyjdzie poza to, co dotykalne, co rejestrują jego zmysły i analizuje intelekt. Wydaje się jakby był ślepy. Nie potrafi dotrzeć do tej tajemniczej głębi, w której ukrywa się Bóg. 
 

Rozum oświecony wiarą

Niech Bóg da wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli,czym jest nadzieja waszego powołania (por. Ef 1, 18)

 
Podczas Mszy św. sprawowanej w okresie Bożego Narodzenia kapłan, po ofiarowaniu darów chleba i wina, modli się słowami prefacji: 
„Przez tajemnicę Wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości, abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”. 
Tekst liturgiczny mówi o tajemniczym świetle, które jest odblaskiem światłości samego Boga. Przychodzi ono do nas przez człowieczeństwo Chrystusa, ale ma swe źródło w Jego bóstwie. Towarzyszy światłu naturalnemu, które dociera do oczu ciała, jest jednak czymś nieskończenie więcej. Jest widoczne dla „oczu duszy” i tylko dla nich – bowiem oczy ciała o własnych siłach nie są zdolne go ujrzeć (1). 
Źródłem tego światła jest Chrystus, którego św. Paweł nazywa odblaskiem chwały Ojca i odbiciem Jego istoty (Hbr 1, 3). W Nim zajaśniał nam nowy blask Bożej światłości – nowy, gdyż wcześniej jaśniał on już w tajemnicy stworzenia. Świat stworzony jest bowiem pierwszym odblaskiem piękności Boga. Wszystko, co nas otacza – przyroda, ludzie, wszelkie piękno wytworzone ludzką ręką – odbija w sobie światłość Boga. Blask Bożego światła promienieje z postaci Chrystusa, który jest „obrazem Boga niewidzialnego”, ale również ze wszystkich Bożych dzieł, bo Chrystus jest „Pierworodnym wobec każdego stworzenia” i „w Nim zostało wszystko stworzone” (Kol 1, 15-16). I podobnie jak posiadamy oczy ciała, które rejestrują światło naturalne, tak samo posiadamy oczy duszy, czyli oczy wiary, przystosowane do tego, by przyjmować ów blask nadprzyrodzony (2). 
Kościół uczy nas, że przez wiarę nasz naturalny rozum zostaje jakby wzmocniony w swoich możliwościach: „Nasz rozum, uczestnicząc w świetle Rozumu Bożego, może zrozumieć to, co Bóg mówi nam przez swoje stworzenie” (3). Wiara zatem angażuje rozum. Nie działa poza nim ale przydaje mu nowych, nadprzyrodzonych możliwości. Gdy wierzymy, nie odkładamy rozumu „na bok”, ale posługujemy się nim w doskonalszy sposób. Kiedy rozum zostaje wzmocniony Bożą łaską, czyli Bożym światłem, wtedy może pojąć to, co mówi nam Bóg. A Bóg mówi do nas nieustannie, to tylko my często niewiele albo zgoła nic nie rozumiemy. Rozum uzdolniony do rejestrowania światła wiary jest tym wewnętrznym okiem (4), o którym słyszymy w liturgii, choć czasem zdarza się, że jest ono zupełnie zasłonięte a nawet ślepe. 
Można powiedzieć, że oczy wiary to jakby osadzony na naturalnych władzach duszy rozum nadprzyrodzony, który uzdalnia nas do myślenia tak jak Bóg zarówno o sobie samym, jak i o wszystkim, z czym się stykamy (5). Przez wiarę otrzymujemy nowe rozumienie rzeczywistości, nowe widzenie Boga i tego, co nas otacza. Przez wiarę w rzeczywistości doczesnej zaczynamy dostrzegać działanie pierwszej przyczyny – Boga. Dostrzegamy Jego obecność i działanie zarówno w sobie, jak i w świecie przyrody czy historii. Dostrzegamy, że to On jest autorem, On jest twórcą wszystkiego, że to, co poznajemy w sposób naturalny nie jest pełną rzeczywistością, że jest to tylko widzenie czysto zewnętrzne, oglądanie jedynie drugorzędnych przyczyn, którymi Bóg się posługuje. 
Św. Jan napisze: „Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego” (1 J 5, 20). Także ciebie Bóg nieustannie oświeca. Także tobie dał oczy duszy. Czy dostrzegasz Boże światło?
 
(1) Zob. papież Franciszek, enc. Lumen fidei, 31: „Dopiero kiedy zostajemy upodobnieni do Jezusa, otrzymujemy właściwe oczy, aby Go zobaczyć”. Por. p.29, przyp. 23; (2) Por. Lumen fidei, 4.26. O tym, że wiara jest nie tylko słuchaniem ale również widzeniem, zob. p.29nn; (3) KKK 299; (4) Por. Lumen fidei, 27; (5) Por. Lumen fidei, 18.
 

3. Świat, który porywa ku Bogu

O Boże mój, Panie, jesteś bardzo wielki! Odziany we wspaniałość i majestat, światłem okryty jak płaszczem (Ps 104, 1-2)

 
W czasie Mszy św. na Boże Narodzenie kapłan modli się słowami prefacji: „Abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”. Słowa tej modlitwy odnoszą się do Chrystusa, Boga i człowieka. Ale skoro jest On „Pierworodnym wobec każdego stworzenia”, możemy przez analogię odnieść je do wszystkiego, co Bóg uczynił i co mówi nam o Nim. Kiedy więc oczami ciała patrzymy na otaczający nas świat i jego piękno, wtedy Bóg pragnie porwać nasze serce przez wiarę do umiłowania rzeczy niewidzialnych. Pragnie je porwać ku sobie. Wiara sprawia, że nasz wzrok może sięgnąć głębiej przenikając poza powierzchnię. „Wypłyń na głębię” – pamiętamy te słowa, które św. Jan Paweł II dał nam jako dewizę na trzecie tysiąclecie. Patrz głębiej, nie zatrzymuj się na powierzchni, nie poprzestawaj jedynie na tym, co widzi twoje oko cielesne. Zrób krok dalej.
Doświadczysz wtedy, że owa tajemnicza głębia będzie cię coraz bardziej fascynować i porywać ku sobie. Z pewnością nosisz w pamięci te chwile, kiedy ktoś lub coś porwało twoje serce i pociągnęło cię tak przemożnie, że nie potrafiłeś się oprzeć. Może było to czyjeś słowo, zapalające do działania. Albo piękno, które tak cię zachwyciło, że straciłeś głowę. Także Bóg chce cię ku sobie porwać. Wiara polega również na tym, żeby zaryzykować i nie stawiać Mu przeszkód. A wtedy przeżyjesz coś niezwykłego, bo wiara jest wielką przygodą. Doświadczał tego Wit de Larigaudie [czyt. Larigodi], kiedy piękno świata podnosiło jego serce coraz bardziej ku Bogu, aż ostatecznie On sam niepodzielnie nim zawładnął. 
Księgi biblijne pouczają, że świat został stworzony dla chwały Bożej, czyli w tym celu, aby ukazywał Bożą dobroć i tej dobroci udzielał (KKK 293n). Chwała Boża jest tym wszystkim, co nam się ukazuje z Bożej dobroci i z Bożego piękna. Jest tym, co do nas dociera i jest uchwytne, i dzięki czemu poznajemy Boga niewidzialnego i niepojętego. Świat, w którym żyjemy, został stworzony właśnie po to, by nam ukazywać wspaniałość Boga. Dlatego piękno świata, słusznie budzące nasz zachwyt, jest Bożą chwałą i ma nas porywać ku Bogu, kierować ku Niemu nasze serca. Nie bójmy się uczucia zachwytu i podziwu. Papież Franciszek wyjaśnia, że odkrywanie Boga w stworzeniu wzbudza w nas wielkie zdumienie i głębokie poczucie wdzięczności. W obliczu tego wszystkiego Duch Święty prowadzi nas do chwalenia Pana z głębi naszego serca i rozpoznania w tym wszystkim, co mamy i czym jesteśmy, bezcennego daru Boga i znaku Jego nieskończonej miłości względem nas (Katecheza z dn. 21.05.2014).
Jeśli świat porywa nas ku Bogu, to jest również odwrotnie – miłość Boga staje się źródłem miłości do świata. Wit de Larigaudie ukochał Boga całym sercem, dlatego mógł też w pełni ukochać świat i bliźnich. Pod jego fotografią widniał napis „uśmiechnięta świętość”. Jeżeli kocha się Boga, mówił, kocha się również świat. Tu jest ukryta tajemnica radości, którą promieniował i zarażał otoczenie. Wszystko jest dobre i warte miłości, a więc przynosi radość. Dlaczego? Dlatego, że kochamy Boga, a skoro Go kochamy, to kochamy wszystko, co stworzył. Wit de Larigaudie zanotował w swoich zapiskach: „Wszystko trzeba ukochać. Orchideę niespodziewanie rozkwitającą w dżungli, piękno wierzchowca, gest dziecka, dowcip czy uśmiech kobiety. Trzeba podziwiać wszelką piękność, odkrywać ją, nawet jeśli się nurza w błocie, i podnosić ją do Boga”.
Czasem zdarza się, że jesteśmy kuszeni, aby wzgardzić światem a nawet go odrzucić. Może wydaje się nam, że dzieje świata są pełne absurdu. Nie wolno ulegać tym pokusom. Kiedy przychodzą, możemy prosić o pomoc św. Józefa, którego papież Franciszek stawia przed nami jako wzór troski o stworzenie. Św. Józef opiekował się Jezusem, Synem Bożym, w którym zajaśniał cały blask Bożego piękna i Bożej prawdy. Św. Józef, gdy zwrócimy się do niego, pomoże nam odkrywać przez wiarę obecność Boga we wszystkim, co nas otacza. Pomoże nam otworzyć oczy na chwałę Bożą ukazującą dobroć i piękno Stwórcy. 
 

4. Wiara musi iść pod prąd

Trzeba porzucić dawnego człowieka [i] odnawiać się duchem w waszym myśleniu (Ef 4, 22n)

 
Za św. Tomaszem z Akwinu możemy powiedzieć, że wiara daje nam udział w życiu Boga. Wtedy patrzymy na wszystko i oceniamy wszystko tak jakby Jego oczami. A więc nie według tego, co głosi jakiś ogólnie przyjęty pogląd czy moda, ani nawet tzw. zdrowy rozsądek, ale według tego, jak widzi rzeczy sam Bóg. 
Jednak takiego patrzenia na świat stworzony musimy się nauczyć. Potrzeba naszego wysiłku, aby spojrzeć na wszystko w nowy sposób. Dopiero wtedy odkryjemy, że Bóg jest wszędzie obecny i wszystkim kieruje, że działa w naszym życiu, wokół nas i w sercach innych ludzi. Dostrzeżemy Jego obecność w świecie przyrody i jej prawach. W historii, w życiu społecznym, w świecie polityki, w prawach ekonomii i gospodarki. 
To wszystko pozwala nam odkryć wiara. Lecz żeby tak się stało, musi się w nas dokonać proces przemiany, zwany nawróceniem. Na określenie nawrócenia Biblia używa greckiego słowa metanoia. Oznacza ono zmianę sposobu myślenia – wysiłek patrzenia na wszystko w nowy sposób. 
Spróbuj zatem myśleć inaczej, nie bądź niewolnikiem schematów. Nie bądź jak bezmyślny kawałek drewna, który pozwala, by ktoś inny formował go według swojego zamysłu. Metanoia musi być twoim osobistym wysiłkiem. Jest to wysiłek, aby myśleć w nowy sposób, czyli według tego, co Bóg ci podpowiada w głębi serca, w twoim sumieniu. Musisz starać się usłyszeć Jego głos i pójść za nim. 
Zdolność słyszenia Bożego głosu jest darem Ducha Świętego, darem umiejętności. Mówił o nim papież Franciszek podczas jednej ze swoich katechez: „Jest to wiedza pochodząca od Ducha Świętego, specjalny dar prowadzący nas do zrozumienia przez rzeczywistość stworzoną wielkości miłości Boga oraz Jego głębokiego związku ze wszelkim stworzeniem. Gdy nasze oczy, oświecone są przez Ducha Świętego, otwierają się na kontemplację Boga w pięknie przyrody i wspaniałości kosmosu, i prowadzą nas do odkrycia, że każda rzecz mówi nam o Bogu i Jego miłości” (21.05.2014). 
A zatem przez wiarę, dzięki łasce Bożej, będziesz widzieć wszędzie obecność Boga i Jego działanie. Ale żeby tak było, musisz się nawrócić i w swoim życiu postawić Boga na pierwszym miejscu. Musisz przyznać mu priorytet we wszystkim, co czynisz i co zamierzasz uczynić. Musisz nastawić na Niego całe życie: wszystko interpretować w Bożym świetle, we wszystkim doszukiwać się Jego planu, pytać, jaka jest Jego wola i czego od ciebie oczekuje. Taka postawa sprawia, że świat staje się dla ciebie głosem, który mówi o Bogu, zaprasza do spotkania z Nim, do pełnienia Jego woli. Staje się znakiem Jego obecności. 
Postawienie Boga na pierwszym miejscu nie jest łatwe, bo wtedy siebie musisz postawić niżej. Musisz umieć powiedzieć sobie, że w przeciwieństwie do Boga nie zawsze masz rację. Gdy nie ma w tobie postawy wiary, gdy nie nawracasz się i nie chcesz postawić Boga na pierwszym miejscu – wtedy świat również staje się głosem, ale innym, takim, który zagłusza Boga. Odrywa cię od Boga i skupia na sobie. Rozprasza podobnie jak brzęczenie muchy, gdy chcesz trwać w ciszy na modlitwie. To tutaj mają swe źródło twoje przeróżne bożki i przywiązania. Zasłaniają Boga, bo twoje serce nie jest nawrócone.